niedziela, 30 października 2011

Gdzie jest krzyż?!

Atmosfera w sali posiedzeń była napięta, marszałek Stefan nerwowo poprawiał krawat. Czy Sejm wytrzyma herezję jaką jest obecność na sali 41 antychrystów, posłów Ruchu Poparcia Palikota? W sali w której przemawiał ukochany dla dewocji JP2? Cóż, Sejm wytrzymał przed laty obecność diwy porno którą zaprosił ten bezczelny Gadzina . Jak jej było, Dalajlama? Dalila, o! Dlatego Gadzina uśpił czujność katoprawicowych dewotów i został wpuszczony do Sejmu ze swoim gościem. Do dziś niektórzy pamiętają cycatą i dupiastą brunetkę. Stefan z błogim uśmiechem rozmarzył się…
Wokół Sejmu tłoczyli się wyborcy. Zwolennicy i przeciwnicy świeckiego państwa. Ci pierwsi zadowoleni ze po raz pierwszy od lat będą reprezentowani przez posłów antyklerykalnych, ci drudzy rozhisteryzowani, usiłujący bronić „wiary ojców” bo rzucono plotkę że posłowie z Ruchu Palikota przed ślubowaniem zdejmą krzyż. A zdjęcie go to katastrofa dla dewocji! Zniknie Polska, znikną chrześcijańskie wartości, osłabiony będzie Kościół, zapłacze ojca dyrektora, w smutku pogrążą się kościelni hierarchowie kiedy dotrze do nich ze polecenia to mogą sobie wydawać owieczkom, ale tym na pastwisku! A tego biskupi nie znieśliby, przecież dla nich władza, zaszczyty i pieniądze! Świeckie państwo? Toż to szatan!
Stefan dyskretnie przeglądał papiery bo wyleciało mu z głowy kto otworzy obrady nowego Sejmu. Ostateczną, generalną próbę poprowadzi jednak on, marszałek.

-Raz, dwa! Raz, dwa , trzy! Próba mikrofonu!- rzucił do mikrofonu.
-Aeiou, Aeiou! Raz, raz!
-Stefan, wpadnij na raut strażacki do Waldka, wiejska kapela szuka wokalisty!- rzucił jakiś dowcipniś z sali. Posłowie słyszący te słowa parsknęli śmiechem. Stefan poczerwieniał, był bardzo wybuchowy.
-Jako marszałek Sejmu przypominam panu że najmniejsza niesubordynacja i wyłamywanie się z regulaminu spowoduje wyłączenie panu mikrofonu!- wycedził przez zęby marszałek. Jeśli go panu w ogóle włączę, pomyślał złośliwie.
Proszę państwa, panie i panowie posłowie- dziękuję, nie trzeba, oklaski przyjmuję później, autografy po 21- przechodzimy zatem do próby generalnej. Proszę powtarzać za mną:

„Uroczyście ślubuję rzetelnie i sumiennie wykonywać obowiązki wobec Narodu, strzec suwerenności i interesów Państwa, czynić wszystko dla pomyślności Ojczyzny i dobra obywateli, przestrzegać Konstytucji i innych praw Rzeczypospolitej Polskiej”. Po rocie przysięgi proszę powiedzieć „Ślubuję”, wierzący, katolicy mogą dodać słowa „Tak mi dopomóż Bóg”. Powtarzamy więc treść…
Urwał z przerażeniem patrząc na 41 posłów klubu Ruchu Poparcia Palikota którzy w milczeniu wstali ze swoich miejsc, chwilę postali i wolno ruszyli w stronę ściany na którym wisiał krzyż. Stefan zmartwiał, rozejrzał się po sali. Inni posłowie również nie wiedzieli co się dzieje i co mają robić! Stefan chwycił mikrofon:
-Dokąd państwo się wybierają?
-Opuszczamy salę posiedzeń - odpowiedział mu swobodnie jeden z posłów RPP kierując się do wyjścia nad którym wisiał krzyż.
Stefan zbaraniał, tego scenariusz nie przewidywał! Obserwował idących posłów, nagle w jego głowie zrodziło się straszne podejrzenie. Oni chcą zdjąć ze ściany krzyż! Gorączkowo zaczął wertować papiery. A może zadzwonić do kardynała?..
W panice krzyknął do mikrofonu:
-Proszę państwa, posłowie Ruchu Poparcia Palikota idą zdjąć krzyż!!!
Na sali zakotłowało się, zrobiło się cicho, ucichły rozmowy. Posłowie oniemieli ale na krótko, zaczęli wrzeszczeć jak opętani!
-Prędzej was zdejmę z drabiny niż wy usuniecie ten krzyż!- darł się poseł Eugeniusz z PSL.
-Przecież ten krzyż przez 14 lat nie wzbudzał nawet cząstki emocji jak to się dzieje teraz!- popiskiwała kreująca się na liberalną Małgorzata z PO.
-Heretycy! Krzyż powinien wisieć! Jeśli macie z tym kłopot to wasza sprawa! Uchwalimy by on tam zawsze wisiał!- pieniła się posłanka Beata z PiS.
Któryś z posłów wymachiwał gazetą krzycząc ile sił w płucach:
-Nawet Wieli Elektryk grozi że Palikot będzie miał z nim do czynienia jeśli krzyż zdejmie!
Zrozpaczony poseł Jarosław z PO pociągając nosem zawołał:
-Powiesimy obok krzyża gwiazdę Dawida i…- ale został zakrzyczany.
Na 41 posłach nie robiło to wrażenia, spokojnie kierowali się do wyjścia. Nagle zgasło światło…
Panie piszczały przestraszone, wściekli panowie miotali ostre słowa, ktoś wpadł na kogoś, potrącił, ktoś się z kimś szamotał, istny pieprznik! Tak jak bez ostrzeżenia zgasło światło tak i włączyło się. Posłowie odetchnęli z ulgą, pot z czoła otarł marszałek. Ręka zamarła mu na czole kiedy wzrok jego spoczął na ścianie. Po krzyżu pozostał jedynie ślad. Śladu nie było też po posłach Palikota! Porwali krzyż!!!

Marszałek zerwał się z miejsca i pognał ile sił w nogach na korytarz. Pędził na złamanie karku by wydostać się z budynku. Zerknął na zegarek: setkę zaliczył ledwie pół sekundy wolniej od rekordu Usaina Boldta! Gdyby nie garnitur i marynarka…!
Zziajany wypadł na zewnątrz, nieopodal Sejmu przy pomniku Polskiego Podziemnego Państwa Polskiego stał tłum ludzi z których część słuchała dawnego przeboju „Gdzie jest krzyż?”. Wpadł między nich, wyrwał megafon z czyichś dłoni i wrzeszczał:
-Tak, gdzie jest krzyż!? Zniknął, usunięto go z sali posiedzeń! Nie wiem kto to zrobił, zgasło światło kiedy ludzie Palikota wychodzili z sali, wraz z nimi zniknął krzyż!- niemal płakał.
-Stefan, znowu namawiasz do mowy nienawiści?- rzucił ktoś wesoło z tłumu.
-Polska świecka, nie katolicka! Polska świecka nie katolicka!- skandowała część tłumu.
-Krzyż jest symbolem władzy kleru i Kościoła Sztefan!- wysoki, ogolony na zero okularnik uśmiechający się klepnął marszałka po plecach aż temu tchu zabrakło.
Stefan rozejrzał się z niedowierzaniem. Jak na złość trafił do grupki zwolenników państwa świeckiego! Na szczęście apel przez megafon usłyszeli zwolennicy krzyża. To ci stojący po drugiej stronie ulicy, miotający teraz mocne słowa.
-Nie ma Polski bez krzyża- wrzeszczał dziennikarzyna, okularnik z wyłupiastymi oczami.Przynajmniej naszej Polski!
-Gdzie jest krzyż, gdzie jest krzyż, gdzie jest krzyż!- skandowali wściekli zebrani. W odpowiedzi słyszeli odpowiedź antyklerykałów:
-Wolna polska, świecka Polska!
Zwolennicy krzyża miotali się:
-Zdjęcie krzyża po ciemku to bandytyzm, co innego jego zawieszenie!
-Nastała moda na antyklerykalizm, leczyć to!
-Model państwa radykalnie świeckiego chcą nam narzucić!
-Nie przynależę do Kościoła ale krzyż powinien wisieć tam gdzie wisiał!
- Antyklerykalizm i wojujący ateizm to postawa etyczna i filozoficzna niegodna człowieka myślącego, niezależnie w co by osobiście wierzył lub w co by nie wierzył!!!
-Wyszli z piaskownicy antyklerykałowie, skandal!
- Ateiści? Ludzie, jacy z was ateiści? Prawdziwy ateusz to jest gość. A wy? Wy jesteście tylko żałosnymi dupkami obrażonymi na Pana Boga!
- Z czego się tak cieszą ci antyklerykałowie, że pędzą w stadzie baranów? Nie znoszę ludzi uznających swoje poglądy za jedynie słuszne. Pogarda to, brak wyobraźni czy głupota?!
Ktoś z antyklerykałów, ten który klepnął marszałka, huknął:
- Może z tego że ty spacerujesz w milczeniu owiec które są strzyżone aż świst idzie? Cieszę bo mam z czego. Z panicznego strachu dewotów i takich jak Ty którzy wszem i wobec lamentują że zamach na Polskę się szykuje!
Krzykom nie było końca, siły policyjne przyglądały się grupom między którymi przechadzał się redaktor Tomasz. Dla polskiej prasy pstrykał zdjęcia. Podszedł do niego jeden z pikietujących i zapytał:
-Oglądał pan może „Kilerów dwóch”? Jeden z młodych wilków zadaje pytanie: a z łokcia, z całej siły, w ryja? Dopuszczalne jest?
Redaktor zmył się szybko…

Marszałek Stefan z ciężkim sercem udał się do sejmowej kaplicy. Ślubowanie przeszło do historii z wielu powodów, nie tylko dlatego że nie odnaleziono krzyża i coraz bardziej bolały go plecy od klepnięcia. Ciężką rękę miał tamten facet… Westchnął ciężko wchodząc do kaplicy. Zrobił znak krzyża i zmartwiał: na ścianie kaplicy wisiał krzyż który 14 lat wisiał w Sejmie! Modlili się pod nim katoprawicowi posłowie. Cholera, kto teraz odważy się go ściągnąć?!



P.S. Wykorzystałem wypowiedzi i fragmenty tekstów zwolenników krzyża w Sejmie oraz przeciwników świeckiego państwa.





piątek, 28 października 2011

Wojna dopiero przed Libią

Feta fecie nierówna, nie da się porównać zwycięstwa Muammara Kadafiego w 1969 kiedy przeprowadził udany zamach stanu pod nieobecność króla Idrisa, inne jest zwycięstwo rebeliantów którzy obalili, pojmali i pozbawili życia swego ukochanego niegdyś przywódcę. Kaddafi nie podzielił losu Hosni Mubaraka czy Ben Aliego. Przywódcy Egiptu i Tunezji mieli więcej szczęścia bo zachowali życie, jednak po nagłym rzekomych kłopotach zdrowotnych Mubaraka widać że utrata władzy boli go bardzo. Przyzwyczajony do usługiwania mu na każdym kroku zagubił się i do końca życia już się nie odnajdzie. Co, z kim i gdzie robiłby Kaddafi gdyby żył? Koniec życia spędziłby na emigracji? Znalazłby azyl w Wenezueli? Może zaprosiłby go na salony Silvio Berlusconi tak chętnie spotykający się i nie unikający wspólnych zdjęć z pułkownikiem kiedy ten miał silną pozycję?

Obalenie Kaddafiego zakończyło pewien etap w historii Libii, nieco długi etap. 42 lata rządów to bardzo długo. Pułkownik się przejadł Libijczykom, przynajmniej pewnej części podatnej na głosy z zewnątrz, będących pod wpływem Amerykanów. Kaddafi dokonał rzeczy której się nie wybacza: nakazał strzelać do rebeliantów, cywilów, do mieszkańców kraju na czele którego stał. Kto wie czy nie spotkałby go smutny los innego dyktatora, Saddama Husajna, który zawisł na stryczku skazany przez rodaków na mocy wyroku specjalnego trybunału. Kaddafi naraził się przed laty po przewrocie wielkim tego świata. Uderzył w interesy przede wszystkim Amerykanów i Brytyjczyków likwidując bazy wojskowe w Libii strzegące tam bezpieczeństwa a rzeczywistości pilnujące naftowych interesów z których Libijczycy mieli znikome korzyści. Błyskawicznie rozprawił się z włoskimi organizacjami faszystowskimi nie dając się nabrać na ich pokojowe nastawienie. Faszyzm to faszyzm, i nie było dyskusji! Dokonał też islamizacji prawa i obyczajów, włączył majątki zachodnich korporacji do skarbu Libii. Wrogowie czekali przez lata cierpliwie czekając na odpowiedni dla siebie moment opłacając opozycję wobec Kaddafiego i się doczekali. A jest o co walczyć, to prawdziwe frukty! Libia ma największe udokumentowane złoża ropy naftowej w Afryce (42 proc. zasobów Afryki i ok. 3 proc. zasobów światowych). Kraj należy do OPEC od 1962 r. Szacowane zasoby ropy naftowej Libii - według danych OPEC z 2009 r. - to 46,42 mld baryłek, a gazu 1,5 bln m sześc. Przed obalaniem Kaddafiego wydobycie ropy stało na poziomie prawie 1,8 mln baryłek dziennie, a produkcja gazu sięgała 15,9 mld m sześc. Libia jest jednym z głównych dostawców na rynek unijny - ponad 90 proc. eksportu libijskiej ropy naftowej trafia właśnie do państw UE. Miłość Kaddafiego do Organizacji Wyzwolenia Palestyny i jego marzenie by z powierzchni ziemi zniknęło państwo Izrael były nie do przyjęcia dla pewnych środowisk.

Koniec Kaddafiego rozpoczął się paradoksalnie wraz z jego otwarciem na Zachód kiedy zdecydował się wypłacić odszkodowania rodzinom ofiar zamachu nad Lockerbie. Wielu Libijczyków, zwłaszcza nastawionych rewolucyjnie fanatyków religijnych, nie potrafiło mu tego wybaczyć. Uznali to za zdradę swoich ideałów i sprawy za którą walczyli ich ojcowie dlatego nie mieli skrupułów by zabić swego niedawnego przywódcę bez sądu. Wielu odetchnęło z ulgą po śmierci swego niedawnego przyjaciela udającego dziś że nie mieli nic wspólnego z pułkownikiem. Najbardziej Silvio Berlusconi który miał doskonałe relacje z dyktatorem. Wiewiórki twierdzą że nagłe ochłodzenie stosunków na linii Berlusconi- Watykan wzięło się z jednego powodu: zdjęć do jakich dotarli watykańscy wywiadowcy a które dokumentują bunga- bunga w trójkącie Berlusconi- Kaddafi i pewna kobieta, ale może to jedynie plotki… Tymczasowe libijskie władze oznajmiły że zabójcy Kaddafiego zostaną osądzeni, będą mieli uczciwy proces. Co ich spotka po nim, zwłaszcza nastolatka który ogłosił światu że to on pozbawił życia dyktatora? Zginie w tajemniczych okolicznościach? Nie jest to wykluczone jeśli rzuci się okiem na skład Narodowej Rady Libijskiej która obecnie rządzi krajem. Tymczasowo, choć już podnosi głosy że Libia jeszcze nie jest gotowa na wybory. Ciekawostka, sądziłem że są one niezbędne i to jak najszybciej. Chyba że członkowie rady mają do załatwienia inne, własne interesy… Otóż radzie przewodniczy Mustafa Dżalil, minister sprawiedliwości w czasach władzy Kaddafiego. Tymczasowym premierem jest Mahmud Dżibril, z wykształcenia ekonomista. Pobierał nauki na Uniwersytecie Kairskim i w USA, posiada doktorat zdobyty na amerykańskich uczelniach. W latach 2007-2011 za Kadafiego pracował jako szef Krajowego Zarządu Rozwoju Ekonomicznego dając się poznać jako orędownik prywatyzacji i będąc bezkrytycznym wobec amerykańskiego modelu gospodarki. Dziś usiłuje się go przedstawiać jako pro libijskiego którego nie bardzo lubią Amerykanie co jest grą pod publiczkę. Jeśli Libijczycy w wyzwolonym kraju zaufają mu to powierzą w jego ręce sprawy kraju, a wtedy… Jak wygląda gospodarka amerykańska i wzorujące się na niej kraje widać po horrendalnym deficycie Waszyngtonu i kłopotach ekonomicznych ich przyjaciół. Ten system długo nie pociągnie i daleko nie pojedzie ale tego Libijczykom się nie mówi. Nie mówi się im że to nie są przejściowe lecz stałe trudności. Nawet gdyby Ameryce wyzerować liczniki długu to nie ma siły, od nowa będą go generować. Bo tak ten system działa. Amerykanie mają już plany co do złóż ropy naftowej w Libii, szykuje się wielki powrót amerykańskich nafciarzy, bynajmniej nie pro publico bono… zwłaszcza że ministrem finansów został Ali Tarhuni, uchodźca polityczny które czmychnął z Libii tuż po rewolucji Kaddafiego. Do Libii wrócił po wybuchu powstania które obaliło pułkownika. Tarhuni jest wielkim miłośnikiem USA i tamtejszej gospodarki. Przywódca rebeliantów Abdel Hakim Belhadż uważany jest też za przywódcę ekstremistów islamskich. A w nowej Libii ma obowiązywać prawo szariatu… Co ciekawe szybko zniknęło określenie „obalono reżim Kaddafiego”. Jego reżim jak się okazuje ma doskonale i ma wielkie apetyty. Oby się panowie nie przeliczyli tak jak Kaddafi. Czy spodziewał się on śmierci z rąk ludu który kiedyś wyzwolił?

Podnoszą się głosy Libijczyków nieufnych wobec fundamentalistów islamskich czy aby na pewno sprawy w ich kraju pójdą w dobrym kierunku. To wykaże przyszłość, w obecnej sytuacji pilnować muszą by nie rozkradziono im kraju i nie położono pazernej łapy na złożach ropy naftowej. Polacy przebywający na kontraktach w Libii ze zdziwieniem stwierdzili że nie doczekali się nigdy rachunków na prąd bo był on darmowy dla wszystkich, brak tam oprocentowania pożyczek zaś wszystkie banki były państwowe, a zero procentowe pożyczki są prawnie zagwarantowane dla wszystkich, nowożeńcy w Libii otrzymywali 60000 dinarów (50000 dolarów amerykańskich) rządowego wsparcia na zakup mieszkania, edukacja i opieka zdrowotna były bezpłatne, przed rządami Kadafiego tylko 25 % Libijczyków umiało czytać i pisać, dziś już 83%, jeśli Libijczyk chciał zostać dajmy na to rolnikiem to otrzymywał ziemię, budynki gospodarcze, sprzęt, nasiona, żywy inwentarz za darmo, jeśli Libijczyk nie mógł znaleźć wsparcia edukacyjnego i medycznego którego potrzebował rząd fundował mu wyjazd zagraniczny i stypendium w wysokości 2300 dolarów amerykańskich na miesiąc, gdy Libijczyk kupował samochód to rząd dopłacał mu połowę ceny auta (cena benzyny w Libii wynosiła przed rewolucją 14 centów amerykańskich za jeden litr!), Libia nie miała zagranicznych długów lecz rezerwy dochodzące do 150 miliardów dolarów amerykańskich ( zostały zamrożone na Zachodzie, co się z nimi stanie, będą haraczem za wsparcie NATO w wyzwoleniu Libii?),jeśli Libijczyk absolwent nie mógł znaleźć pracy po skończeniu edukacji w wyuczonym zawodzie a jeśli znalazł inną pracę to państwo płaciło mu średnią pensję w wyuczonej profesji dopóki nie znalazł pracy w swoim zawodzie, becikowe wynosiło 5000 dolarów amerykańskich, czterdzieści bochenków chleba kosztowało przed rewolucją 15 centów amerykańskich, jedna czwarta Libijczyków posiada uniwersyteckie wykształcenie. Ciekaw jestem statystyk w Libii za lat 10-15.



środa, 26 października 2011

Spanikowani klerykałowie

Wejście do Sejmu ludzi z list Ruchu Poparcia Palikota środowisko antyklerykalnej lewicy przyjęło z zadowoleniem. Mimo wysiłków mediów nawołujących do głosowania na mniejsze zło- bo PiS powróci do władzy- sympatycy Palikota, zwolennicy świeckiego państwa i wszyscy ci mający dosyć panoszącego się kleru nie dali się zmanipulować i zagłosowali po raz pierwszy od dawna zgodnie ze swoim rozumem. Nie ma co gdybać i zastanawiać się ilu niezdecydowanych, wahających się zagłosowało na PO miast na RPP bo nie o to chodzi, nie ma sensu oglądać się za siebie i analizować. RPP swoim działaniem przekonuje do siebie coraz więcej osób bo nie spoczął na lurach występując z coraz to nowymi inicjatywami. Oczywiście w wielkim szoku w dalszym ciągu są klerykałowie sejmowi którzy nie otrząsną się z niego jeszcze długo. Ośmielam się sądzić że będą w nim trwali przez całą kadencję, a szok będzie większy po następnych wyborach parlamentarnych.

Politycy, dziennikarze przyzwyczajeni do rozprawiania o niczym, blogerzy polityczni z tzw. pokolenia JP2 zmienili swoje zainteresowania. Między wyborami najwięcej mówiło się i pisało i PiS i Jarosławie Kaczyńskim, dziś biedny prezes powoli odchodzi w zapomnienie, obecnie na piedestale jest Janusz Palikot i jego Ruch oraz zagrożenie dla klerykalnych interesów. Wiewiórki donoszą że związani z „Rzepą” dziennikarze chcąc przypodobać się, no właśnie- komu bo chyba nie nowemu właścicielowi „Presspubliki”?- szukają haków, czegokolwiek czym mogliby skompromitować Piotra Tymochowicza, speca od politycznego PR współpracującego z Palikotem. Piotr ma za sobą sukcesy marketingowe nie tylko z „Samoobroną” . Nawiedzeni klerykałowie ponoć dzwonią i piszą tu i tam nalegając by osoba Z przypomniała sobie coś o Piotrze, oczerniła go, może zachowały się jakieś dokumenty, zdjęcia, zapisy rozmów itp. Jeśli w ten sposób chcą wkupić się publicyści „Rzepy” w łaski p. Hajdarowicza to życzę im sukcesu. W pisaniu dla „ Naszego Dziennika”, „Gościa Niedzielnego” bądź „Frondy” bo sami skazują siebie na margines. Ich wygrzebywane historie o dziadkach, babciach, wujkach, matkach, żonach czy kochankach mało kogo obchodzą.

Fora internetowe to w większości śmietnik, co innego portale internetowe z kącikami blogerskimi. Tam aż wyją z rozpaczy po porażce PiS i wyniku RPP. Nie brakuje i histerii na „Newsweeku” gdzie zamieszczam swoje teksty. Oto dowiaduję się że wielki pan katolik nie będzie ze mną wymieniał poglądów. Bo nie chce mu się gadać z antyklerykałami. Rozumiem wielki wpływ filmów Pasikowskiego na pana dewotę, obrońcę klechów i dalszego łupienia budżetu przez Kościół oskarżającego antyklerykałów, w tym mnie, o obsesję na punkcie Kościoła! Przedni żart, sądziłem że jedynie Radio Maryja celuje w idiotyzmach a tu proszę, niespodzianka! Widocznie nie zapoznał się pan z definicją obsesji bo tego na katolickiej religii nie uczą. W ogóle rozhisteryzowani blogerzy klerykalni mylą fakty z pobożnymi życzeniami, wydają się nie znać Konstytucji bo co i rusz podpierają się konkordatem i prawem naturalnym. Z czym się je to ostatnie pojęcia nie mam… Radykałowie świeccy; cóż to za określenie? Szafuje nim inny dewot nie potrafiący dostrzec że łamana jest w Polsce Konstytucja. Złamali ją podpici posłowie wieszający przed laty krzyż w sejmowej sali. Ciekaw jestem czy nie poczuł obrazy uczuć religijnych pan bloger? Radykałowie świeccy, uśmiałem się, przyznam że tak będę się przedstawiał od dnia dzisiejszego.

Ciężko jest zrozumieć radiomaryjnej, zdewociałej i klerykalnej masie że czasy poddaństwa Polski wobec Kościoła to przeszłość, że idzie nowe. Uśmiałem się kiedy usłyszałem z jaskrawoczerwonych ust Jadwigi Staniszkis że Ruch Palikota skończy tak samo jak LPR Romana Giertycha. Pani hrabino, pani typy polityczne i wyborcze w żaden sposób nie chcą się spełniać więc dziwię się że ktokolwiek jeszcze panią zaprasza do audycji i prosi o wywiad. O RPP proszę się nie martwić, proszę się zastanawiać co pani powie wyborcom, Polakom i mieszkańcom Polski kiedy wyjdą na jaw wszelkie draństwa popełnione przez kler a które was nie interesowały. Kiedy okaże się że dawaliście ciche przyzwolenie na takie a nie inne zachowanie kościelnej hierarchii będziecie w stanie spojrzeć w oczy komukolwiek poza swoim odbiciem w lustrze? „Fakty i Mity” przed paroma laty zebranymi dowodami w sprawie księdza pedofila zainteresowały pewną stację telewizyjną. Po wstępnym zainteresowaniu „nagle” okazało się że temat jest nieistotny i nie wzbudzający zainteresowania. Bo kogo obchodzą gwałcone dzieci, co innego nienarodzone w imieniu których można się wypowiadać! Podobnie jak sprawa domniemanego zabójcy ks. Popiełuszki, Piotrowskiego: do dziś wypomina się mu przeszłość. Do dziś środowiska katolickie wypominają Alicji Tysiąc jej chęć „zabicia” swego nienarodzonego dziecka, wypominają skrobanki pani posłance z list RPP. Niejaki Bolesław Piecha z PiS przyznał się do „zabójstwa” tysiąca „nienarodzonych” i jakoś mu tego nie wypominają. Zresztą kogo obchodzi co sądzą klerykalni histerycy których czas się kończy?



wtorek, 25 października 2011

Kaczyński, wieczny przegrany

Marian Krzaklewski w 1997 roku święcił triumfy kiedy udało mu się zjednoczyć prawicę i zwyciężyć w wyborach parlamentarnych. Akcja Wyborcza „Solidarność” dość niespodziewanie pokonała lewicę która zanotowała sporo sukcesów podczas swoich rządów, wystarczyło zaledwie 4 lata by z silnej Akcji Wyborczej „Solidarność” pozostało wspomnienie, Krzaklewski skompromitowany zszedł z politycznej sceny a Polacy po raz pierwszy- jak do tej pory ostatni- rządzącej partii dali potężnego kopa i ta nie weszła nawet do Sejmu! Kiedy wiadomo było że targające AWS konflikty rozwalą partię od środka , że premier Buzek jest jedynie marionetką uśmiechającą się radośnie mimo katastrofalnej polityki rządu (minister Bauc ogłosił iż odkrył w finansach państwa wielką dziurę budżetową) część posłów postanowiła, na fali popularności zdymisjowanego przez premiera ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego założyć własne ugrupowanie. Jarosław i Lech Kaczyński oraz Ludwik Dorn, „trzeci bliźniak” postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Komitet Prawa i Sprawiedliwości powstał już w marcu 2001 roku w „świętym mieście” jak określa się Białystok, tego samego roku w czerwcu zarejestrowano w sądzie oficjalnie partię polityczną Prawo i Sprawiedliwość. Jarosław Kaczyński ogłosił iż w kraju jest poważny kryzys bezpieczeństwa osobistego i socjalnego i najwyższy czas by odwołać się do poczucia narodowej solidarności. Nie omieszkał dołożyć leżącemu już Krzaklewskiemu dodając że elita skupiona szefa AWS wybrała kontynuację drogi poprzedniego rządu poprzez udaną próbę nawiązania kontaktów z biznesem. Dostało się nie tylko Krzaklewskiemu ale i Buzkowi oraz ministrom których Kaczyński skrytykował za politykę kolesiostwa zmierzającą do upolitycznienia państwa, poprzez obsadzanie spółek państwowych, rad nadzorczych, agencji i funduszy ludźmi z elity rządzącej. Szary Kowalski słuchał i nie dowierzał własnym uszom: oto ktoś kto martwi się o niego! Nie zadał sobie pytania dlaczego Kaczyński nie krytykował Krzaklewskiego przez minione 2 lata kiedy nastąpiła degrengolada władzy?

18 posłów opuszcza AWS i tworzy klub parlamentarny PiS. Część działaczy SKL i ZCHN oraz Ligi Republikańskiej utworzyła Przymierze Prawicy, przewodniczącym Zespołu Politycznego PP został Kazimierz M. Ujazdowski, a w jego skład weszli: Mariusz Kamiński, Kazimierz Marcinkiewicz, Stefan Niesiołowski, Marian Piłka, Mirosław Styczeń, Wiesław Walendziak… Te same twarze od wielu lat tkwią w polityce! Jak dziś reaguje na początki w środowisku Kaczyńskiego Niesiołowski? Prezesem PiS został oczywiście nie kto inny jak Lech Kaczyński. Partia nie wnosiła do politycznego życia nic nowego, były odwoływania się no wartości chrześcijańskich, nauki społecznej Kościoła katolickiego, nauczania Jana Pawła II itp. Konserwatywna, katolicka partia która chciała zagospodarować prawicowy elektorat co jej się w następnych latach w znacznej mierze udało. W wyniku wyborów parlamentarnych przeprowadzonych we wrześniu 2001 roku do Sejmu weszło 44 posłów nowej partii. Szefem sztabu wyborczego był Ludwik Dorn, rzecznikiem Adam Bielan.

W roku 2002 w wyniku wyborów samorządowych prezes PiS Lecha Kaczyński został wybrany na prezydenta Warszawy. Rozkwit PiS nastąpił paradoksalnie po odejściu Lecha Kaczyńskiego z funkcji prezesa partii którą objął Jarosław Kaczyński. Niestety dla partii rozkwit zapoczątkował i upadek którego przez lata zdawano się nie dostrzegać. Postanowiono otóż zwiększyć współpracę z Kościołem, stąd wzięła się miłość Jarosława Kaczyńskiego do Tadeusza Rydzyka…

Co skłoniło Polaków by zagłosować na PiS? Przede wszystkim ufność w postać Lecha Kaczyńskiego który cieszył się niebywałą popularnością kiedy żądał wysokich kar dla groźnych przestępców, nie wahał się dymisjonować prokuratorów którzy ślimaczyli się w postępowaniach, wstrząsnął środowiskiem sędziów, przygotował nowelę Kodeksu Karnego zwiększającego kary dla przestępców. Wysłał czytelny sygnał Polakom że on, szeryf, sprząta bagno które pozostawili mu w spadku poprzednicy. Lech Kaczyński uważał że niedopuszczalne jest istnienie klik polityczno- prawno- biznesowych, piętnował polityków którzy bywali na rautach u domniemanych szefów świata zorganizowanej przestępczości. Poza tym nie stronił od mediów, potrafił przekazać swój program w sposób sensowny, jasny i przejrzysty. Był lubiany i słuchany z uwagą. Zaledwie rok wystarczył by ze znikomego poparcia 3% minister sprawiedliwości cieszył się zaufaniem 77% badanych! Kaczyńscy od lat działali w polityce i z niej żyli więc dostrzegając niebezpieczeństwo klęski AWS w wyborach postanowili opuścić tonący okręt. Kampania wyborcza przebiegła pod chwytliwymi hasłami naprawy skorumpowanego państwa, powołania Urzędu Antykorupcyjnego (późniejsze CBA które do życia powołano), utworzenia funkcji Prokuratora Generalnego, walki z kolesiostwem w obsadzie rad nadzorczych i zarządów Spółek Skarbu Państwa. Wszystko to przeplatane atakowaniem i dokopywaniem Marianowi Krzaklewskiemu który w 2000 roku przegrał wybory prezydenckie zajmując dopiero 3 miejsce. Duet Buzek- Krzaklewski nie radził sobie z kłopotami kraju, nie potrafił odeprzeć ataków Kaczyńskich. A wyborca prawicowy widział to wszystko więc… wybrał silniejszych. Mieli też w pamięci niesłuszną dymisję Lecha Kaczyńskiego popartą mętnymi tłumaczeniami Buzka. „ Buzek- łobuzek”! krzyczeli przychylni PiS wyborcy.

Przez 4 lata spędzone w opozycyjnych ławach politycy PiS nie próżnowali atakując lewicowy rząd, domagając się renegocjacji umów z Unią Europejską. Wiedzieli że aby tkwić w pamięci wyborców należy istnieć w mediach, w prasie, być na ustach wszystkich. Nie unikali debat telewizyjnych często je wygrywając. Zarzucali rządowi Leszka Millera wycofanie się z restrukturyzacji służby zdrowia, braku reformy oświaty ( zapomnieli szybko że przyłożyli ręki do katastrofy jednego i drugiego?), skrócenie urlopów macierzyńskich, ograniczenie ulg kolejowych dla najuboższych grup społecznych, brak reformy finansów publicznych, machinacje przy prywatyzacji, żądali oczyszczenia służb specjalnych z domniemanych czy wyimaginowanych agentów obcych państw. Miller nie bardzo potrafił sobie z tym radzić, nie potrafił wyjaśnić jak to się dzieje że kadra rządu to byli działacze PZPR? Granie na nastrojach patriotycznych wówczas Kaczyńskiemu opłaciło się, wzrastały nastroje antykomunistyczne, w końcu wyszło na jego: afera Rywina, orlenowska… Wtedy to zasiadano przed odbiornikiem TV by oglądać transmisje z posiedzeń komisji ujawniającej powiązania na styku polityki i biznesu a więc te o których mówił Jarosław Kaczyński. Wtedy powrócił do wielkiej polityki brylujący przed kamerami Jan Maria Rokita, media odkryły Zbigniewa Ziobrę. Jak to się skończyło wiadomo: Leszek Miller skompromitowany ustąpił z fotela premiera, lewica przegrała wybory a wygrał je PiS dzięki spin doktorom Michałowi Kamińskiemu i Adamowi Bielanowi. Było to jedyne wyborcze zwycięstwo Jarosława Kaczyńskiego. Jego chwała ale i jego zguba. 155 posłów PiS zasiadło w nowym Sejmie, nie doszło do powołania zapowiadanej koalicji PO- PiS. Niedoszły premier z Krakowa, Jan Maria Rokita, powinien wówczas zmienić barwy wstępując do PiS. Nie przekonał go Kaczyński, do PiS z PO nie odeszli posłowie którym marzyły się państwowe stanowiska ale Jarosław Kaczyński uwierzył w swoją wielkość i nieomylność. Miesiąc po wyborach parlamentarnych Lech Kaczyński, założyciel PiS, triumfuje: w drugiej turze wyborów prezydenckich wygrywa z kandydatem PO Donaldem Tuskiem i zostaje wybrany na urząd prezydenta Polski. Jacek Kurski, bulterier Kaczyński, wyciągnął historię tuskowego dziadka z Wehrmachtu i… wyszło jak wyszło.

Kiedy PiS wygrywał wybory posłów, senatorów, działaczy i członków łączyło jedno: zwycięstwo. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Niektórym zdrowo zaszumiało w głowach, nie potrafili poradzić sobie z politycznymi sukcesami usiłując grać indywidualnie, przeciwko prezesowi. Jarosław Kaczyński pogubił się nieco kiedy nie podjął się misji tworzenia nowego rządu w 2005 jako premiera wskazując anonimowego Kazimierza Marcinkiewicza. Był to układ na kształt tak przecież krytykowanego duetu Krzaklewski- Buzek i aż dziw brał że Kaczyński, pomny smutnego końca rządów oby panów, nie wyciągnął wniosków. No i przeliczył się z przerażeniem obserwując jak znakomicie poczyna sobie Marcinkiewicz, jak urwał się ze smyczy! W pewnym momencie Kazio był najpopularniejszym politykiem w kraju! Ujawniły się wtedy cechy zazdrości Jarosława Kaczyńskiego który nie mógł znieść że mówi się i pisze o Marcinkiewiczu, zaprasza Marcinkiewicza, o zdanie pyta Marcinkiewicza… Kaczyński złamał zdanie, nie dotrzymał obietnicy („Kiedy mój brat zostanie prezydentem ja nie obejmę urzędu premiera”) i stanął na czele rządu. Druga złamań obietnica: koalicja z LPR ale i z Samoobroną której lidera, Andrzeja Leppera, oskarżał że partia powstała pod wpływem inspiracji służb specjalnych. Podejrzliwość, służby okazały się jednak niczym wobec możliwości objęcia władzy, budowy wymarzonej IV RP. Za rządów Leszka Millera Kościół otrzymał morze pieniędzy i przywilejów, za Kaczyńskiego z Kościoła chciano uczynić jedyną moralną siłę. Stąd faworyzowanie Tadeusza Rydzyka wobec którego posłuszni byli i biskupi, stąd wyrzucanie publicznych pieniędzy na jego biznesowo- geotermalne inicjatywy.

Jarosław Kaczyński okazał się kiepskim premierem, nie dla niego okazały się stabilizacja, dostatek kraju czy brak awantur. Nie zauważył że partii rządzącej nie przystoi zachowywać się jak opozycji czy też bandzie gówniarzy jak za komuny. Niesłychana, chorobliwa wręcz podejrzliwość, łamanie zdania które miało być święte zraziła do Kaczyńskiego jego bliskich współpracowników. Dla Marka Jurka partia była zbyt liberalna w kwestiach światopoglądowych więc opuścił szeregi PiS, Mariusz Kamiński (rzekomo apolityczny )ze swoimi zastępcami z Centralnego Biura Antykorupcyjnego spiskuje przeciwko posłom opozycji poprzez nieudane prowokacje kosztujące podatnika miliony złotych, po aferze gruntowej w którą usiłowano wmieszać Andrzeja Leppera rozpada się koalicja PiS- Samoobrona- LPR której ojcem chrzestnym był abp. Sławoj Leszek Głódź. PiS, mimo że wprowadza do sejmu 166 posłów, przegrywa z PO przedterminowe wybory po których z funkcji wiceprezesów partii rezygnują Ludwik Dorn, Paweł Zalewski i Kazimierz Ujazdowski. Wówczas to, podobno po wyborze na fotel wiceprezesa Zbigniewa Ziobry, do głosu zaczyna dochodzić frakcja „ziobrzystów” sfrustrowana kolejnymi porażkami wyborczymi. Czarę goryczy przelała katastrofa smoleńska a raczej wszystko to co nastąpiło potem: idiotyczne oskarżenia rzucane pod adresem rządu, premiera i ministra Sikorskiego jakoby odpowiadali oni za śmierć prezydenta Kaczyńskiego, sympatyzujące z PiS media dowodzące że nastąpił spisek w wyniku którego Lecha Kaczyńskiego zamordowano, pokazywano w filmikach PiS-owskiej propagandy maszynę do tworzenia mgły a której nie sprowadzono do kraju by zademonstrować jej działanie, głupkowatego Antoniego Macierewicza dowodzącego ze przeprowadził badania i symulacje z pomocą Tupolewa i wie że skrzydło samolotu tnie drzewa jak brzytwa trzcinę, publikacje „Gazety Polskiej” i „Naszego Dziennika” w których od bzdur, przeinaczeń i niedomówień roi się po dziś dzień i którym wtórowali „prawdziwi Polacy” z pochodniami w łapach. Kaczyński nie odciął się od tych ludzi, podczas przyśpieszonej kampanii do wyborów prezydenckich przybrał minę dobrego wujka i… przegrał po raz kolejny. Przegrał i niedawno kolejne wybory parlamentarne, przegrał nie tylko on. Przegrał ruch „Solidarni 2010”, przegrał program PiS i kształt proponowanej przez nich Polski, przegrała ida klerykalnego państwa, przegrały próby obarczania winą moralną bez dowodów odpowiedzialności karnej, za to weszło do Sejmu 40 posłów Ruchu Palikota który zrodził się pod wpływem protestu wobec marszów PiS na Krakowskim Przedmieściu. Po porażce w wyborach prezydenckich z PiS rozstali się m.in. Paweł Poncyliusz, Elżbieta Jakubiak, Joanna Kluzik- Rostkowska odpowiedzialni za kampanię prezydencką Jarosława Kaczyńskiego. Po przegranych wyborach parlamentarnych głowy jeszcze się nie posypały, słychać za to pewne głosy krytyczne wobec Kaczyńskiego z usta Zbigniewa Ziobry czy Tadeusza Cymańskiego. Wszystko wskazuje na to ze jedynym rozwiązaniem które uratowałoby PiS jest pozbycie się z funkcji prezesa partii Kaczyńskiego właśnie. Jeśli on i jego zakon pozostanie to za 4 lata w Sejmie czeka nas jego prawdziwy PiS z Anną Sobecką, Beatą Kempą i Adamem Hofmanem. Piuska i Sutanna.


niedziela, 23 października 2011

Biedny polski Kościół

Uległość wobec Kościoła katolickiego władzy z końca minionego systemu o których przez ostatnie lata katoprawica krzyczy że niemiłosiernie prześladowali kler ma dla nich- i tylko przez nich!- uzasadnienie: obawa o swój los i jutro. Bonzowie ze zdychającej PZPR i kończącej swej żywot Polski Ludowej szukali możliwości przypodobania się Kościołowi sterującego opozycją. Czym można było wtedy udobruchać Kościół, zabezpieczyć swoją przyszłość, być niemal pewnym zaniechania jakichkolwiek rozliczeń i spokojnego żywota na emeryturze? Włodarze wiedzieli że kiedyś nastanie nowe zrobili więc wszystko by zadbać o interesy Kościoła katolickiego. Z zadowoleniem zasiedli do rozmów przy Okrągłym Stole który był parawanem bo najważniejsze rozmowy, ze stroną kościelną właśnie, dawno już komuniści przeprowadzili. Jednego wszak nie przewidzieli: uważali iż władza oddana „Solidarności” długie lata spoczywać będzie w rękach dawnej opozycji. „Solidarność” po wyborach 1989 robiła wszystko by przypodobać się klerowi, za wszelką cenę chcąc przebić osiągnięcie pokonanej PZPR której działacze zostawili Kościołowi prezent w postaci regulacji stosunków Państwo- Kościół.


Współpraca partii przewodniej i Kościoła miała się doskonale, w 1987 roku komuniści opracowali projekt ustawy całkowicie zabraniający aborcji. W roku tym do Polski zawitał Karol Wojtyła, nie śmiem sugerować że chcieli komuchy się mu pochwalić… Informacje spoczywające w Biurze Politycznym były do wglądu dla biskupów katolickich Ci już wtedy ujawniali cenzorskie zapędy usiłując ingerować w treść emitowanych programów. Oczywiście nie z taką siłą jak ma to miejsce dzisiaj kiedy media zobowiązane są do przestrzegania „wartości chrześcijańskich” oraz uważać by nie obrazić „uczuć religijnych” ale wystarczyło mocy by zablokować w publicznej TV „Ostatnie kuszenie Chrystusa” Martina Scorsese. Ustawa Państwo- Kościół nie była przygotowana na kolanie, prace nad nią nie były prowadzone w pośpiechu lecz sumiennie, z pełną starannością co zajęło nie tygodnie czy miesiące lecz całe lata! To była jedna z najdłużej przygotowywanych ustaw w całym PRL! Nie jest tajemnicą że wpływało to niekorzystnie na kraj i jego przyszłość: słabsza z każdym rokiem i miesiącem władza godziła się w zasadzie na wszystko czego żądał Kościół. W maju 1989 Sejm przegłosował ustawę która gwarantowała zwrot przez Państwo zagrabionych majątków, dawała klerowi prawo handlu ziemią i budynkami, przyznawała niesprawiedliwe ulgi podatkowe i celne rujnujące budżet. Kościół uzyskał prawo do zakładania własnych stacji radiowych i telewizyjnych, prawo do posiadania organizacji Caritas dotowanej przez budżet Polski oczywiście. Polskę zmuszono do finansowania uczelni katolickich i dotowania rozmaitych instytucji katolickich. Zastanawia mnie pewna manipulacja którą kler opanował do perfekcji i którą po dziś dzień karmi maluczkich: skoro kościelni twierdzą że Kościół jest powszechny, że jest to wspólnota ludzi, koro ludzie tworzą Kościół i jego dobra rzekomo służą wszystkim jak się głosi choć wiadomo że Polacy mają z nich figę z makiem po co było cokolwiek Kościołowi zwracać skoro i tak korzystamy z tego wszyscy, cała Polska do której ów dobra należały? Przede wszystkim nikt nie zadał pytania skąd mienie tak wielkiej wartości Kościół posiadał, skąd wziął środki na pozyskanie wszystkich tych nieruchomości, ziem, bogactw? Tego tematu wstydliwie się nie poruszało. Ba, dziś prócz antyklerykałów nikt o to nie pyta! Kościół oczywiście był przeciwny Polsce feudalnej i dziesięcinom, od wieków był za prawem i sprawiedliwością… Wielkim bodźcem do działań kleru katolickiego był wybór Karola Wojtyły na papieża. Katolickie środowiska po dziś dzień przedstawiają papieża Polaka jako tego który wyprowadził kraj z odmętów komunizmu co jest ewidentną bzdurą i manipulacją, milczeniem pomijają zaś fakt że polityka Watykanu podczas pontyfikatu Wojtyły skupiona była na grabieży Polski i napchaniu kies Kościołowi. Słowa protestu nie padły z usta papieża na wielkie ulgi zapisane w ustawie Państwo- Kościół, nie martwił się papież ekonomicznymi konsekwencjami jakie spotkać miały Polskę i mieszkańców. Polska traci to Kościół zyska… Cała ustawa w ogóle nie powinna obowiązywać z prostej przyczyny: wszelkie ustawodawstwo niekorzystne Kościołowi i klerowi zrekompensowano już z nawiązką, katoprawica dawno już uznała akty prawne rodem z PRL za niebyłe, wielu polityków z tego środowiska uznało że czasy między 1945 a 1989 to nie była wolna Polska. Dlaczego wiec ma obowiązywać ustawa przegłosowana za nieboszczki komuny? No i jak można regulować stosunki Państwa czterdziestomilionowego z grupką biskupów? A jeśli Kościół jest powszechny jak głoszą oni, po co więc regulować stosunki Państwa (Polaków) z Kościołem (wierni, Polacy?).


Z niejakim zdziwieniem stwierdziłem że jest jeszcze masa osób które ów ustawy nie czytały. Znajdują się w niej przepisy sprzeczne nie tylko z prawem ale i Konstytucją. Jeśli uchwala się przepisy stanowiące iż Kościół rządzi się w swoich sprawach ( co to za sprawy? można pod to podciągnąć wszystko!), tworzy się twór o nazwie Komisja Wspólna Rządu i Episkopatu wbrew prawu ( Episkopat nie został wybrany przez Polaków w powszechnych, demokratycznych wyborach), wpisuje się kuriozum na mocy której kościelna osoba prawna nie odpowiada za zobowiązania innej kościelnej osoby prawnej ( to jak to jest- przecież te osoby prawne należą do jednego Kościoła katolickiego?), że środki na działalność Kościoła ma pochodzić m.in. z subwencji, dotacji i ofiar pochodzących od krajowych instytucji i przedsiębiorstw państwowych... Nie mamy poważniejszych spraw do finansowania? A propos finansów: ile to już lat łamane jest ustawa której zapis stanowi iż Inwestycje sakralne i kościelne są finansowane ze środków własnych kościelnych osób prawnych a rzeczywistość pokazuje że dokłada do tego budżet via samorządy bądź Ministerstwo Kultury? No i… jak to wygląda : ustawa zawarta przez komuchów, heretyków tak rzekomo prześladujących Kościół i kler katolicki? Wie z pewnością na ten temat niejaki Marek Piotrowski, były esbek który przez lata robił interesy z Kościołem i dla Kościoła via Komisja Majątkowa . Dziś kler chce zrobić z niego kozła ofiarnego, tylko patrzeć jak sobie ów pan przypomni że że był oficerem prowadzącym Romana Kotlińskiego! Niesławna Komisja Majątkowa w która była swoistym państwem w państwie rozdała Kościołowi wszystko to czego on sobie zażyczył. Twór który był stroną w sporze ( rzecz niebywała!) w której zasiadali przedstawiciele strony kościelnej nie podlegał świeckiej, państwowej kontroli. Od decyzji Komisji nie było odwołań, jej złodziejskie orzeczenie nie podlegały zaskarżeniu, nie było dyskusji. O jej istnieniu Polacy dowiedzieli się z antyklerykalnej prasy kiedy Komisja szalała już na całego, bardziej boleśnie przekonywali się o niej ci których decyzje dotykały. Jak pewien rolnik który otrzymał suchą informację na piśmie że ziemia którą dzierżawi od Państwa a w którą zainwestował ( wielkie gospodarstwo, rolne, agroturystyka itp.)decyzją sądu kapturowego czyli Komisji Majątkowej należy do Kościoła katolickiego więc ma się z niej pan wynosić… Rząd PO-PSL zlikwidował Komisję lecz nie w celu wyjaśnień i cofnięcia jej poczynań, nic podobnego! O sprawie się zapomni, nikogo nie ukarze… Ziemia do której Kościół był rzekomo tak przywiązany przed laty i za nią bardzo tęsknił po odzyskaniu błyskawicznie zostawała sprzedawana. Motywy z ziemią czy nieruchomością nawet i bez Komisji kler opanował do perfekcji: wskazywano paluchem tą i tą ziemię, tą czy tamtą nieruchomość i żądano „sprzedaży” z 99% bonifikatą! Kto by tak nie chciał?

 
Już w rzekomo wolnej Polsce posłuszny klerowi rząd nie widział ważniejszych kwestii od zapewnienia klerowi nieograniczonej wręcz władzy. Rozpoczęto prace nad konkordatem, hańbiącą umową międzynarodową czyniąca z Polski poddanych Watykanu. 17 lipca 1989 roku nastąpiło wznowienie stosunków dyplomatycznych z Watykanem, Zeus raczy wiedzieć po co. 12 marca 1993 roku usiłowano wprowadzić w błąd iż trwają prace końcowe nad wynegocjowanym tekstem definitywnym umowy. Otóż żadnych prac nie było, władzy podsunięto do podpisania gotowy dokument, opracowany wyłącznie przez stronę kościelną. 2 maja 1993 roku doszło do rzekomego uzgodnienia ( od początku wszystko było uzgodnione) i przyjęcia przez obie strony tekstu umowy konkordatowej. Rząd na czele którego stała Hanna Suchocka ( dziś ambasador w Watykanie tak na marginesie) wepchnął Polskę w ręce Watykanu obarczając kraj kolejnymi obciążeniami finansowymi. Chwała posłom którzy tego samego miesiąca uchwalili wotum nieufności dla rządu a prezydent Lech Wałęsa, klerykał w którym Kościół widział strażnika swoich poczynań, rozwiązał parlament. Konkordat narzuca Polsce i jej mieszkańcom ( również innowiercom i ateistom) święta wolne od pracy, ingeruje w edukację, życie społeczne, małżeńskie… we wszystko. Jakby tego było mało Polskę zmuszono do dotowania Papieskiej Akademii Teologicznej oraz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Dlaczego nie finansuje ich Watykan włada nie śmiałaby nawet zapytać! Pasmo nieszczęść spadło na Polskę: w 1990 r. rząd Mazowieckiego zrealizował postulat Kościoła, wyrażony na posiedzeniu komisji wspólnej, i przywrócił religię do szkół. W 1993 r. za Suchockiej przyjęto ustawę zakazującą przerywania ciąży, szef MSZ Krzysztof Skubiszewski podpisuje konkordat za co po śmierci pochowany został w Panteonie Wielkich Polaków Świątyni Opatrzności Bożej. Na którą bogate Państwo polskie niemało wyłożyło.

Po wyborach łka dewota Jarosław Gowin o którym mówi się że jest ateistą. Nie przeszkadza mu to w robieniu interesów z kard. Stanisławem Dziwiszem. O nim również się mówi że nie wierzy… w innego bożka jak pieniądze. Gowin śpieszy z informacją że źle mu się robi, chyba spać po nocach nie może, że niegodziwością jest przykręcenie Kościołowi kurka z pieniędzmi! Kościół wg Gowina jest biedny że ho ho! W wielu klasztorach pali się drewnem zebranym w lesie! Prawdziwy skandal po prostu! Skandalem jest też dla posła nie to, że zaledwie drobna część dóbr nielegalnie skonfiskowanych przez komunistów wróciła do Kościoła, ale to że inni dawni właściciele swoich majątków nie odzyskali! Jacy to właściciele? Ano gro z nich to ci wywodzący się z rodów przed wiekami knującymi przeciw Polsce za to stojący w doskonałych relacjach z Kościołem. Proponowałbym Gowinowi by zaapelował do kleru okupującego Kraków by wzięli na swe barki utrzymanie tych zapadłych klasztorów jeśli najpierw pan poseł wymieni ich położenie i nazwy. Mały Rzym, Świętogród, bo tak nazywany jest Kraków posiada najwięcej klasztorów i Kościołów w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Jeśli to są dziedzictwa kultury niezbędne do utrzymywania tożsamości Polski i Polaków to ja jestem biskupem! Ponad 1000 nieruchomości przekazano w Krakowie klerowi katolickiemu. Państwo straciło z tego tytułu zyski a zgarnął je Kościół. Nie płaci podatku od nieruchomości przy tym bo po co skoro państwo im na to pozwoliło? Majątek krakowski ten liczony jest w grubych miliardach złotych, zysków do tej pory nie oszacowano ale są wielkie. Nie przeszkadza to ciągle wystawiać ręki do władz Krakowa po nowe. Bo trzeba to utrzymać i wyremontować. Łoży na to Polska a zyski zbiera Kościół…
Kilka dni temu portal Money.pl opublikował ( czy może przepisał z pewnego antyklerykalnego tygodnika) - dane ile zarabia Kościół katolicki. Z tacy, poprzez dotacje budżetowe i dofinansowania z UE, poprzez czerpanie korzyści z wynajmu, zwolnień podatkowych i przywilejów. Wychodzą wielkie sumy. Dziwi to jeszcze kogoś skoro w polskim prawie są i takie kwiatki :

Kwota darowizn od osób prawnych na budowę kościoła może stanowić 10% ich dochodu (art. 18 pkt 1 ust. 7 ustawy o podatku dochodowym od osób prawnych). Dochód przed opodatkowaniem można pomniejszyć również o dokonane darowizny na cele kultu religijnego. Można odliczyć darowizny dla kościołów , nie więcej jednak niż 6% dochodu. Fiskus akceptuje jako cele kultu religijnego m.in. budowę czy remont kościoła, jego wyposażenie oraz zakup przedmiotów liturgicznych.
Jak to było? Błogosławieni ubodzy…




piątek, 21 października 2011

Prezes knuje i spiskuje

Prezes wściekle manewrował pilotem wpatrując się w emitowane treści. To co widział napawało go przygnębieniem: coraz mniej respektuje się wartości chrześcijańskie, roi się od satanistów, coraz więcej golizny! Tylko patrzeć, martwił się, jak wpadnie ktoś na szatański pomysł i dla ratowania oglądalności i wyemituje film z Teresą Orlowski, to byłby skandal! O, dobrze że choć ks. Sowa w rozmodlonym TVN-ie, dla propagandy nazywanym antykościelnym by zmylić wroga, trzyma za mordę i tego ateistę Mellera. Stara się Marcinek, robi co może by zapomniano jego wpadkę „To mielibyśmy k…a!” z pewnego programu emitowanego na żywo.

Prezes nagle zmartwiał, na wizji pojawił się jeden z jego oponentów, jeden z największych rywali który bardzo by chciał objąć funkcję szefa partii. Tadeusz, zadowolony z siebie, już nie tak bezradny jak w programie Lisa Chytruska w którym to gejowskie i feministyczne lobby wdeptało go w ziemię plótł trzy po trzy. Co mu się do cholery stało? Czyżby jakieś gagatki dosypały marychy do kadzidła na mszy? A Tadeusz, nieświadom wiszącego nad nim niebezpieczeństwa, że widzi go czuje oko i słyszy podejrzliwe ucho brnął w kłopoty:
-Wolałbym być wyrzuconym z PiS-u niż odejść samemu, bo różnica między męczennikiem a zdrajcą jest duża. Moja sytuacja w partii jest nieprzyjemna. Znikąd słowa otuchy, wsparcia. To co się dzieje w PiS, to szaleństwo. Zadałem sobie trud, przeanalizowałem dokładnie moje słowa wypowiedziane po wyborach i jestem zdumiony, że ktoś sugeruje, iż atakuję partię czy prezesa, albo szkodzę tej partii! Rozumiem pewną nadwrażliwość i szok po przegranych wyborach, ale nie dajmy się zwariować. Dwanaście lat byłem posłem, zdarzało mi się chlapnąć różne rzeczy, ale tak niezrozumiałej i ostrej krytyki nigdy nie było. Jej skala przekracza wszelkie pojęcie!

Prezes zacisnął szczęki, stłumił cisnące mu się na usta przekleństwo. Miał ochotę cisnąc czymś w ekran TV. Już ja ci dam pojęcie Tadziu! Słuchał oniemiały dalej:
-…Kaczyński paradoksalnie jest spoiwem partii. On będzie miał swój PiS do końca życia. Pytanie brzmi jednak: jaki to będzie PiS? Bardzo szanuję Kaczyńskiego, to nieprzeciętny i wybitny polityk, ale ta autokracja i dyktatura, brak wewnątrzpartyjnej demokracji powoduje, że ta siła nie jest tak duża, jak być powinna. Kaczyński powinien się otworzyć. Dzieląc się władzą, nie straciłby jej, a tylko pomnożyłby to, co już ma. Byłby przywódcą bardziej nowoczesnym. Zgadzam się z Jadwigą Staniszkis, która powiedziała, że prezes powinien odsunąć od siebie dwór, którym się otacza. To jednak nie jedyny problem…
Prezes mało się nie udławił śliną! Kto śmie zarzucać mu autokrację, typ z Malborka? Może i Tadeusz to zakamuflowana opcja niemiecka?.. Na Jadwigę się może otworzyć??? Grymas na twarzy prezesa świadczył że wyobraził chyba sobie oświadczyny…
…- partia nie wysyłała mi sygnałów że nie ma w niej miejsca dla mnie więc jestem dobrej myśli mimo że w PiS panuje wazeliniarstwo a pachołki prezesa…

Prezes wyrwał z kieszeni komórkę. Memory, 5 i wszystko jasne. Sygnał, drugi, trzeci, czwarty… Tadeusz nie odbierał, odezwała się poczta głosowa:
…nie wiedziałem i to wynika nawet z treści, ze słowa których użyłem zostaną upublicznione. W publicznych wypowiedziach ważę słowa a dziennikarz który ujawnił moje wypowiedzi przeprosił mnie za to. Tak wyszło. Ale słów nie cofam, bo byłbym śmieszny. Liczę się z różnymi możliwościami, bo takie jest życie prezesie…”

Telefon prezesa wylądował w kącie. Ryknął:
-Dajesz tu do mnie pachole!!!
Posłusznie, na zmówienie wbiegł Adam. Rzucił się do dłoni swego dobroczyńcy, ten jednak odepchnął go z pogardą:
-Nie widzisz że nie mam pierścienia na palcu!? Uznam to za warcholstwo!
Adam płaszczył się przed prezesem:
-Przepraszam panie prezesie ale jestem podekscytowany, nie doszedłem po siebie po wyborach. Prócz wrogów atakują nas dawni sprzymierzeńcy i obecni członkowie jak Tadeusz!
-Więc już wiesz… Coś ty za dużo i za szybko wiesz Adam…
Prezes przyjrzał się podejrzliwe giermkowi. Na wszelki wypadek da znać komu trzeba by przejrzeli kwity w IPN czy aby na pewno nic tam na Adama nie ma…. Licho nie śpi.
Adam ze strachem zerknął na prezesa, czuł jak żołądek podjechał mu pod same gardło.
-Ja, ależ panie prezesie… Ja tylko… Eeee, no tego, yyy… Twierdzę tylko że w sferze publicznej Tadeusz robi bardzo złą pracę. To, co robi jest bardzo szkodliwe, dlatego, że dziś mamy powołany rząd. Media zajmowały się przez parę dni walką Tusk-Schetyna, a przez takie wypowiedzi znów skupią się na PiS-ie!
-Lejesz miód na me serce giermku- mruknął prezes.
Podbudowany Adam ciągnął:
- Tadeusz ma szansę wypowiadać się na forum partii, jednak czyni to publicznie w mediach. Taka postawa to błąd polityczny, wieli błąd! Tadeusz uległ pokusie : krytykuj szefa PiS, będziesz chwalony w TVN24! To droga prowadząca poza PiS panie prezesie, prawda?
Prezes westchnął, młode i głupie było pacholę które mówiło te słowa. On nawet nie wie że TVN rzekomo antykościelny jest tak przykruchtowy że ho ho! Musi się jeszcze dużo nauczyć młokos.

-Wola moja, czyli partii, jest taka… Tadeusz otrzyma ultimatum. Zetnę go i tak, usunę z partii i niech mówi, pisze i myśli co chce. Blado wypadł w starciu z wrogimi nam siłami Palikota a w mojej partii takich mięczaków nie trzeba. By sprawdzić lojalność Tadeusza wobec mnie wyślij Adam monit że proszę… nie, to złe słowo… że żądam by wykazał się wiernością i był posłuszny mej woli! Wystawiony na próbę ujawni swoje oblicze. Skontaktujesz się z nim i oznajmisz by pod osłoną nocy udał się do Sejmu i zdjął ze ściany krzyż. Odmówi to wyrzucę go z partii….
Adam nie bardzo rozumiał o co w tym wszystkim chodzi, zapytał więc niepewnie:
-A jeśli Tadeusz krzyż zdejmie panie prezesie?..
-To wyrzucę go z partii tym bardziej, w dodatku narazi się Kościołowi- prezes wydawał się z siebie zadowolony.
-Iście Nergalowy plan, panie prezesie!



czwartek, 20 października 2011

SLD na równi pochyłej

Po wyborach prezydenckich w których Grzegorz Napieralski osiągnął zaskakująco dobry wynik w serca wyborców lewicy wstąpiła nadzieja. Spodziewali się sukcesu i w wyborach parlamentarnych, sądzili że lider SLD okrzepł, dorósł i wie na czym polega polityka przez duże P. Jednak niemrawo prowadzona kampania wyborcza zakończyła się parlamentarną klęską bo tak tylko można nazwać najgorszy w historii wynik Sojuszu 9 października. Nastąpił rozbrat z Napieralskim którego w fotelu klubu parlamentarnego SLD zastąpił skompromitowany dinozaur rodem jeszcze z PZPR Leszek Miller. Nowe otwarcie… Siwy, starszy pan gotów wybaczyć bliźnim wszelkie zło, który przed laty przekonywał że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna ale jak kończy.

Ośmielam się stwierdzić że za 4 lata SLD w Sejmie już nie doświadczymy. Janusz Palikot kpił z Napieralskiego nazywając go sztucznym, plastikowym i miał rację. Sztuczny był i jest Leszek Miller. Kierowanie się ku antyklerykałom przez SLD tuż przed wyborami zakrawało na kpinę i pokazało- który to już raz?- że radykałowie są potrzebni przy okazji wyborów, raz na 4 lata. Nie wiem skąd taki optymizm u starych działaczy na Rozbrat z nadzieją witający Leszka Millera jako zbawcę. Tylko czego, jakiego ruchu, kierunku? Lewicy? Jakiej bo na pewno nie antyklerykalnej, na pewno nie socjalnej. Przykruchtowej? SLD to już nie lewica, odpływ antyklerykalnego elektoratu stał się faktem. Zmęczeni niespełnianymi obietnicami przy okazji dwukrotnych rządów lewicy odpłynęli do Ruchu Palikota, część chętnie głosuje na Platformę Obywatelską. Po co im reanimowany trup z nowym- starym parlamentarnym liderem który nie został wybrany przed laty do Sejmu z list Samoobrony, który ślamazarnie tworzył własne ugrupowanie, Lewicę Polską, zostawiając ludzi z nią związanych na lodzie kiedy tylko otrzymał szansę powrotu do SLD?

Na Rozbrat nie wyciągnęli żadnych, nawet najmniejszych wniosków z wyborczej porażki SLD. Pisałem do posła Tadeusza Iwińskiego że może on wespół z Markiem Siwcem mogliby zakasać rękawy i wydźwignąć partię z dołka. Wspomagani przez Sławomira Kopycińskiego i Joannę Senyszyn mogliby dać bodźca umierającemu Sojuszowi, wskazać nowe cele i realizować je. Niestety, obrano inną, błędną drogę. Postać Millera ma przypominać chyba wyborcy o latach świetności silnego niegdyś ugrupowania, tyle ze ja mam w pamięci nie wyborcze sukcesy lecz końcówkę rządów ostatniego lewicowego rządu w 2005 roku. Afery które ich rozbiły, Mariusz Łapiński i Andrzej Nauman przepędzający dziennikarzy, niesłychana uległość wobec Kościoła katolickiego, przymykanie oka na bezprawie jakim było zawieszenie pod osłoną nocy krzyża w Sejmie i tolerowanie go podczas swoich rządów, dbanie by interesy Kościoła załatwiane przez b. funkcjonariusza SB Piotrowskiego miały się doskonale, trzymanie się z dala od poczynań złodziejskiej Komisji Majątkowej, stawianie na piedestale konkordatu, zaniedbywanie zapisów Konstytucji, tolerowanie państwa w państwie jakim był Ordynariat Polowy z panoszącym się Sławojem Leszkiem Głódziem… Można wymieniać i wymieniać. Co prawda nie oglądam się za siebie, liczy się dla mnie to co jest dziś, tu i teraz oraz co będzie za lat kilka/ kilkanaście ale nie wolno zapominać kto zacz ów Leszek Miller. Co mu się stało że stał się sługusem kleru, dlaczego osobiście wybrał się do b. agenta SB, prałata Henryka Jankowskiego z obietnicą przyznania my koncesji na wydobycie bursztynu, jak mógł z głupkowatym uśmieszkiem oznajmić milionom wyborców lewicy że Unia Europejska warta jest mszy na kolanach prosząc garstkę biskupów o poparcie dla wstąpienia Polski do Unii? Miller już daje próbki możliwości obrażając śledzących politykę i potrafiących wyciągać wnioski. Otóż „kanclerz” oświadczał odpierając zarzuty jakoby to on zapoczątkował upadek SLD że są to prostackie stereotypy, przejaw bezradności intelektualnej tych, którzy nie potrafią sobie pewnych zjawisk wytłumaczyć… Potrafię wyciągać różne wnioski, przyznać się do błędu i nie popełnić go następnym razem, lecz nadęty klerykalny bufon widać nie nauczy się tego do końca życia a ponoć stara pezetpeerowska szkoła była dobra. Liberalizacja ustawy aborcyjnej za rządów Millera nie nastąpiła, rozwiązanie konkordatu, likwidacja Komisji Majątkowej? A gdzież tam, od tego Miller trzymał się z dala! Bo dla niego były to tematy zastępcze. Zastępcze są miliardy złotych wyrzucane w kościelne błoto? Towarzyszu Miller, obrażając resztki lewicowych wyborców wyświadcza pan niedźwiedzią przysługę partii. Sugerował pan niedawno że powraca by dokończyć to co rozpoczął 10 lat temu, zatem demontaż SLD tym razem się panu uda. Płakał nie będę. Ba, będę zadowolony że wreszcie znikniecie z Sejmu ze swoją obłudą, lekceważeniem wyborców i krętactwami. Jest nieco posłów w SLD którzy znajdą miejsce u Janusza Palikota, ich obecność w partii potrzebna była by sprawić wrażenie że SLD posiada i antyklerykalne oblicze. Przydadzą się w RPP. A Miller? A szczyci się przyjaciółmi na których może liczyć; cóż, Grzegorz Napieralski przed wyborami pokazywał się z córeczkami zapominając że one na niego nie zagłosują…

Przypominam sobie jak Napieralski wpadł niegdyś na pomysł, godny jednakże umysłu nastolatka: zakazać udziału w uroczystościach państwowych katolickich biskupów oraz nakazać zdjęcie krzyży wiszących w miejscach publicznych przy jednoczesnym nieróbstwie by do tego doprowadzić. Kpiono że Straż Marszałkowska nie zanotowała zapisu na wypożyczenie drabiny która miałaby posłużyć do zdjęcia krzyża wiszącego w sali posiedzeń Sejmu. Słowa, słowa, słowa jak śpiewał przed laty Imiennik Napieralskiego, Stróżniak w nucie „Dwa słowa, dwa światy”. Wiadomo były że Grzegorzowi Napieralskiemu najzwyczajniej w świecie brakuje jaj by coś takiego zrobić. Skąd pomysły podszepnięte nie wiem przez kogo, ale splendoru i zwolenników tym nie zyskał. Antyklerykałowie mu nie uwierzyli, zawiódł ich i nie dali się nabrać po raz kolejny. Szukał rozpaczliwie czegoś co przykułoby uwagę mediów i wyborców którzy odwrócili się od ugrupowania. Spowodowało to wiele czynników gdyż lewicowi wyborcy są pamiętliwi. Czekali na białą księgę na temat Kościoła którą obiecał im Grzesiu, czekali na interwencję działacze samorządowi m.in. z Przasnysza. Nie doczekali się. Doczekałem się natomiast ja zdawkowej odpowiedzi od Napieralskiego- czy kto tam odbierał i czytał jego pocztę elektroniczną- że przecież księgę… opublikowano! Na moje żądanie by wskazano mi tytuł publikacji nie otrzymałem już informacji, od dwóch innych ważniaków z SLD otrzymałem inne, ciekawe odpowiedzi w której jeden bredził iż publikacja nastąpi przed wyborami parlamentarnymi, drugi zaś z rozbrajającą szczerością wyznał że… w ogóle nie zna sprawy! I to miał być sztandarowy postulat SLD… Najwyraźniej miał dość poseł Sławomir Kopyciński który nie wziął udziału w wyborze szefa klubu oznajmiając że wybór między Ryszardem Kaliszem a Leszkiem Millerem przypomina wybieranie między dżumą a cholerą. Stwierdził, że dla SLD nie widzi przyszłości dodając że miejsce ludzi lewicy jest dziś w Ruchu Palikota do którego sam dołączył. Wreszcie! W SLD Kopyciński marnowałby się tylko, jego pomysły stanowiące zagrożenie dla interesów kleru i Kościoła nie znalazłyby zrozumienia u klerykalnego Millera. Komentarz Marka Siwca po utracie posła Kopycińskiego mnie zdumiewa, to niemal jak westchnienie ulgi!

Nie zamierzam pastwić się nad SLD i jego przywódcami którzy pysznią się i puszą niczym katolicy biskupi. Widać zresztą że tematów Kościoła i rozpasanego kleru Leszek Miller nie podejmie bo się boi i uznaje go za mało ważny. Tak jak mało ważny jest Leszek Miller dla polityki i wyborców, nie tylko lewicy.







wtorek, 18 października 2011

Muzyka łagodzi obyczaje

Świat jest mały, mniejszy niż by mogło się wydawać. Wspomnienia z dzieciństwa wracają jak na zamówienie. Przy dobrej muzyce oczywiście. Tej, niestety, dziś jak na lekarstwo, od czego jest jednak Internet, szare komórki i pamięć która przechowuje nieco przytłumione „pliki” z muzyką która usłyszana przed laty tkwi tam do tej pory nie dając się zepchnąć w kąt bądź też wymazać dzięki czemu udało się ją odszukać?

 Kilka dni temu buszując po przeróżnych forach muzycznych przeglądałem m.in. notowania z list przebojów Polskiego Radia, przeboje Muzycznej Jedynki itp. Odległe dzieje, ale jakże znajome jednak. Zastanowił mnie jeden wykonawca i jego utwór :”Szukam drogi do szczęśliwych wysp”, Aleksander Nowacki… Nic mi to nie mówiło. Rzut oka na Youtube i proszę, jest! I to nie tylko ten kawałek. Eureka, toż to ten utwór słyszałem ze sto razy jako dzieciak z nie najlepszej jakości odbiornika radiowego który w rodzinnym domu chyba tylko nocą był wyłączany.Taaak, to ta charakterystyczna gitara, dyskretny dźwięk syntezatora, wejście i cała elektronika godne J.M. Jarre’a i intrygujące słowa z których każdy może wyciągnąć wnioski . Wyciągnął je i sam autor emigrując z Polski…  Mając dziś nieograniczone możliwości można słuchać tej muzyki bez szumów i skaz tak typowych dla jakości dźwięku w radio w latach 80-ych. Przeglądając kilka klipów Nowackiego stwierdziłem nie bez zdziwienia że kilka z nich emitowano kiedyś w TVP. Nie omieszkałem napisać kilku słów do kompozytora który, jak się okazuje, posiada studio nagrań niemal za rogiem, przy Rondzie Waszyngtona w Warszawie. Nowacki utwierdził mnie w przekonaniu że niepokorni mają gorzej z władzą lecz lepiej u fanów. Tak było i w jego przypadku kiedy cenzura zmieniła tytuł jego jednej piosenki.  „Zawsze sam dobierałem autorów i treści moich piosenek, a że miałem niewyparzoną gębę,cisze antenowe zdecydowanie przeważały nad czasami emisji. Transformacja w naszym kraju sprawiła, czego się zupełnie nie spodziewałem, odcięcie od radia całego pokolenia twórców i autorów bez względu na poziom ich produkcji, a jedynym kryterium był wiek i fakt, że byli popularni w czasach PRLu” .Mnie, jako nastolatka, napawały pewnym zdziwieniem zmiany jakie nastąpiły w telewizji i emitowanych programach. Zniknęły z ekranu pewne muzyczne programy, przepadły gdzieś wokalistki, zaniechano emisji utworów pewnych muzyków… Opinia p. Aleksandra nie jest dla mnie nowością bo spotkałem się już z podobnymi.  Ciekaw jestem co myśli o ważniakach politycznych Marek Tomaszewski którego zespół Savana po wydaniu jednej płyty został skazany  przez cenzurę i politykierstwo na zapomnienie za utwór „Przyszedł zły” który uznano za wymierzony w Michaiła Gorbaczowa… 

  Nie oglądam publicznej TVP, czasem kiedy jestem w domu rodzinnym bądź gdzieś poza stolicą zdarza mi się zerknąć jednym okiem w emitowane muzyczne treści. To co widzę i słyszę nie napawa optymizmem. 90% zbędnych pląsów i manewrów ciałem jakby to był seks bez partnera/ partnerki, dźwięki tez już nie moje. Oczywiście są i całkiem przyjemne nuty w wykonaniu Ani Dąbrowskiej, doceniam warsztat Anity LipnickiejPetera Roguckiego i Comę kilka utworów Ewy Farny czy nawet elektroduet  Kalwi i Remi  że nie wspomnę o Agnes, Aleksandrze Bourke, Arminie van Buuren, utworach Beyonce czy jednym jedynym Lady Gagi.  Większość muzyki której słucham stworzono w latach 80-ych i 90-ych. A propos van Buurena: pierwszy raz usłyszałem jego miksy A State of Trance  podczas spotkania z liderem i wokalistą nieistniejącej już kapeli Balkan Electrique, Sławkiem Starostą którego namierzyłem za pośrednictwem netu właśnie. Sławek pozostawił po sobie niemało utworów, w większości rarytasów. Taki duet muzyczny jaki tworzył z Fiolką Najdenowicz trafia się raz na sto lat!  Kiedy na nowo odkryłem ich „Ye me podey” plus kawałki których większości  nigdy nie słyszałem  nie było na tym świecie siły która powstrzymałaby mnie przed zdobyciem, choćby spod ziemi, ich płyty zatytułowanej po prostu „Piosenki” z małą książeczką z kilkoma zdaniami napisanymi przez Sławka przedstawiającego krótką historię powstania utworów. Czekam obecnie na wiadomość z archiwum TVP w którym zgrywają mi kilka teledysków, m.in. „Sexmix”, „Kochaj, nie zabijaj”  Balkanów i inne. Niestety nie ma śladu po „Sarajewo” które reżyserował nie kto inny jak Kuba Wojewódzki. Tak tak , powiatowy, ten sam! Gdzieś jest na kasecie VHS, ktoś go ma, widział go Robert Leszczyński jakiś czas temu. 

  Kiedy mieszkałem jeszcze w domu rodzinnym bywało że na weekendy wpadał starszy brat znad Morza taszcząc ze sobą wór w którym nie mogło zabraknąć sprzętu grającego Sanyo i głośniczków. Ależ to był wynalazek, dwukasetowy, z funkcją pauzy, chromo i innymi bajerami! Dziś to zabytek, ale wtedy to był hit! Wtedy też było słychać ( dosłownie) że braciszek przyjechał bo już na korytarzu rozbrzmiewały muzyczne rytmy a znajomi walili drzwiami i oknami. Siostra również była fanką muzyki, poza tym rodzeństwo posiada zbliżone gusta muzyczne. Wtedy to poznałem audycje Tomka Beksińskiego , siostra zapisywała notowania radiowej „Trójki” , w TV aż roiło się od programów muzycznych. Krzysztof Szewczyk, Marek Niedźwiecki, Bogdan Fabiański, Marek Wiernik, Roman Rogowiecki emitowali muzykę i to co dziś jest normą a wtedy było dla nas niedostępne : teledyski! Kogo wtedy się nie zobaczyło! Neneh Cherry, Leilę K, Paulę Abdul, znakomite teledyski Michaela Jacksona, Icehouse, Clan of Xymox! Publiczna TV emitowała ciekawy i popularny program „Premie i premiery” który wspominam z sentymentem. Kto wówczas nie czekał na występy Andrzeja Zauchy, Jolanty Jaszkowskiej, Mietka Szcześniaka czy Jolanty Literskiej! ( pozdrawiam Yolanada !) .  Kawałki emitował w Teleexpresie Marek Sierocki. Do dziś majaczą mi się dwa po głowie, niestety nie jestem w stanie sobie przypomnieć obdartego anglojęzycznego duetu śpiewającego dość szybki i rytmiczny kawałek. Wyglądali gorzej jak menele z Centralnego ale ciuchy na ich występy szyli podobno najlepsi krawcy. Przez kolejne lata będzie prześladował mnie też w głowie ciemnoskóry wykonawca  ( na pewno nie Seal, nie Mili Vanili !), a raczej kawałek z refrenu nuty kiedy zdejmował płaszcz i tańczył na scenie z partnerką. Ktoś stukał w pianino przy tym… Kto wie, może i na ten utwór w końcu się natknę?  Dołączy do piosenek  Claudi Mori, Tight  Fit, Buck Fizz, Cold FishYelloo,Rockets, Collage, Call System, Daab, El Division I innych. 

 Wsiadam do metra, na uszach młodzian z fąflem pod nosem słucha muzyki. Ze słuchawkami na uszach, kołysząc się dziwnie przy tym, z regulatorem dźwięku na max. Słyszę nielubiane przeze mnie rytmy polskiego hip- hopu.  Czym on się zachwyca, z pewnością nie słyszał kawałków grupy Rock Steady Crew  „Uprock”czy „Hey  you!”. Stare ale na czasie, jakby nagrane wczoraj. Wielu je pamięta, potrafi zanucić. A co pamiętają karmieni sieczką przez media, potrafią wymienić muzykę nachalnie wciskaną im rok, dwa lata temu,potrafią wymienić  tych wykonawców którzy mieli rzucić na kolana świat? Już przy pierwszym nazwisku pojawiają się kłopoty!  Dlatego to nie mój cyrk i nie moje małpy. Wole zaszyć się w Traffic Clubie i poszperać wśród płyt, a nuż znowu coś mi wpadnie w ręce czego nie słyszałem?  Tak jak przed kilkoma laty kiedy natknąłem się na składankę zawierającą m.in. utwór „Mój gniew”.  Hmm…  Yoka. Kobiecy głos nie wiedzieć skąd wydawał się znajomy. Internet nie był wtedy powszechny, wyszukiwarka pokazywała tylko Patricka Yokę.  Niezwykle interesująca piosenka, bardzo fajne słowa, przepiękny wokal, muzyka na najwyższym poziomie. Prześladował mnie ten utwór , siedział w głowie, w końcu kupiłem płytę. Dotarłem i do innych piosenek wykonawczyni i udało się, wiedziałem już dlaczego ów przyjemny głos wydawał mi się znajomy! „Za pazuchą nieba skrawek” i „Wysoko jak ptaki”  to był jej wokal:)  Słuchacze czekają na nową płytę Yolanda!







poniedziałek, 17 października 2011

Kler i jego pomagierzy boją się świeckiej Polski

Zerkam do kalendarza i widzę że dzień dzisiejszy jest międzynarodowym dniem do walki z ubóstwem. Na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich w ub. roku można było wyczytać że w stolicy pod patronatem prezydenta Bronisława Komorowskiego odbyła się Jubileuszowa X Konwencja
Ruchu przeciw Bezradności Społecznej w ramach 2010 Europejskiego Roku Walki z Ubóstwem i Wykluczeniem Społecznym oraz polskich obchodów XXIII Międzynarodowego Dnia Walki z Ubóstwem "Jak przezwyciężyć ubóstwo?" . Uff! Nie zabrakło znamienitych gości którzy ubóstwa raczej nie doświadczyli i ono im nie grozi. Niestety przedstawiciela ubogich bądź bezdomnych zabrakło w tym gronie a kto jak nie oni właśnie znają od podszewki problemy o których śmietanka polityczna się zajęła? Odwiedzam dziś stronę RPO i nic, dziś nie ma śladu po jakimkolwiek spotkaniu w tym roku… Widać wyeliminowano wszelkie przejawy biedy w kraju! Przyznam że nie poszukiwałem informacji kto z ramienia kleru katolickiego raczył „uświetnić” swoją obecnością spotkanie sprzed roku. Kościół jak wiadomo cierpi na niedostatek, deficyt jego sięga miliardów złotych a biskupi zmuszeni są likwidować nierentowne parafie wojskowe, dopłacać do ubezpieczeń i finansować Ordynariat Polowy. No cóż, nie wypadało panom biskupom poruszać drażliwych kwestii w poniedziałek, w dniu walki z ubóstwem a szkoda. Władza która przed nimi ponoć nie klęka pochyliłaby się nad ich problemami.

Weekendowe obrady plenum KC, KE czy jak się zwie nikomu niepotrzebny biskupi twór prócz garści głupot niczego sensownego nie wymyślił i nie uchwalił prócz kolejnych zapędów na pieniądz podatnika. Panowie otóż umyślili sobie iż MOGĄ wyrazić zgodę na likwidację Funduszu Kościelnego ale pod jednym warunkiem: by podatnicy odpisywali jeden procent podatku na wybrany kościół ( w podtekście katolicki który Polacy już i tak płacą . Słowa nie wypowiedzieli panowie biskupi o historii powstania Funduszu Kościelnego więc przypomnę bo pamięć ich zawodzi.

Fundusz Kościelny został utworzony na podstawie przepisów ustawy z 20 marca 1950 r. o przejęciu przez państwo tzw. "dóbr martwej ręki" (czyli nie uczestniczących w obrocie gospodarczym), poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego. Działa on w sposób równoprawny w stosunku do wszystkich kościołów i związków wyznaniowych, które mają uregulowany status prawny w Rzeczypospolitej Polskiej. Fundusz Kościelny finansuje składki na ubezpieczenia emerytalne, rentowe i wypadkowe osób duchownych podlegających obowiązkowo tym ubezpieczeniom w wysokości 80%, natomiast składki za członków zakonów kontemplacyjnych klauzurowych i misjonarzy w okresach pracy na terenach misyjnych - pokrywa w wysokości 100%. Fundusz Kościelny finansuje obecnie składki na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne za ok. 20.000 - 21.000 osób duchownych, wśród których 4 tys. to członkowie zakonów kontemplacyjnych Łącznie 85 procent całości budżetu Funduszu jest przekazywane do ZUS w celu opłacenia składek. Dlaczego Fundusz nie nazywa się państwowy skoro w całości jest dotowany przez państwo? Na marginesie-Fundusz został powołany jako rekompensata za przejęte przez komunistyczne władze ziemie, nieruchomości i inne dobra kościelne. Tyle że od czasu powołania i działalności złodziejskiej Komisji Majątkowej zajmującej się zwrotem mienia kościelnego funkcjonowaniu Funduszu jest nieuzasadnione bo… Kościół posiada obecnie więcej niż miał przed drugą wojną światową! Mało tego, prócz pokrywania składek księży Fundusz zajmuje się utrzymaniem i odbudową kościołów … Nie trzeba dodawać że większość z nich wpisana została do rejestru zabytków jako obiekty dziedzictwa narodowego a te, wg posłów PiS, są dziedzictwem całego narodu więc państwo powinno je utrzymywać. Przekonywał dziś o tym Mariusz Błaszczak który kolejny raz wykazał się krótką pamięcią: przypominam otóż panie pośle że tuż po wyborach niejaka Zuzanna Kurtyka, postaci przedstawiać nie trzeba, pogardliwie orzekła że Donalda Tuska wybrało społeczeństwo a nie NARÓD. No a naród to ona, PiS, Solidarni 2010, kler katolicki, Kościół… Zatem kwesta, panie i panowie, wśród waszego NARODU się szykuje! Nareszcie będziecie mogli za radością dzielić się swoimi dochodami na utrzymywanie kościelnych zabytków! Ja płacić nie zamierzam ani grosza nie tylko z tego powodu iż do NARODU wg definicji p. Kurtyki się nie zaliczam ale nie targają mną myśli samobójcze z tego powodu, grypy żołądkowej nie mam i depresja mnie nie dopadła. Idźmy dalej:

Fundusz Kościelny udziela pomocy materialnej i lekarskiej oraz organizuje klerowi katolickiemu domy wypoczynkowe, dysponuje specjalnym funduszem dla zasłużonych duchownych. O takim traktowaniu przeciętny polski ubezpieczony podatnik może tylko pomarzyć! A propos podatków bo krzyczą biskupi że od ust sobie niemal kler odejmuje: zryczałtowane stawki od liczby mieszkańców parafii i dochodów proboszcza mają być podobno sprawiedliwe. Powiedzmy... Parafia powyżej 20 tys. mieszkańców zobowiązuje proboszcza do uiszczenia podatku kwartalnie w wysokości 796 złotych. Kasy fiskalnej na „co łaska” przy okazji chrztów, ślubów, pogrzebów nikt u plebana nie zainstaluje. Bardzo łatwo byłoby sprawdzić czy od sum od owych uroczystości odprowadzany jest należny państwu podatek by zasilić robiący bokami ZUS.

Każdy kto służył w armii wie doskonale na czym polega wojskowe rzemiosło. W każdej jednostce wojskowej jest etat kapelana, oczywiście nigdy nie wakujący. Ilu kapelanów jest zatrudnionych na tzw. umowy śmieciowe? ŻADEN! W Ordynariacie Polowym Wojska Polskiego służy 187 kapelanów. Do czego są oni potrzebni? Kilkanaście lat temu miałem wątpliwą przyjemność raz w tygodniu na apelu pułkowym widzieć oblicze jegomościa plugawiącego koloratką polski mundur. Oczywiście brzuchata sylwetka kapitana niewiele miała wspólnego z wojskiem. Bliżej było mu do sumo, ale to już szczegóły. Dlaczego kapelan WP musi być oficerem, dlaczego nie jest pracownikiem cywilnym, a jeśli musi posiadać stopień wojskowy to kapral nie wystarczy, będzie przeszkodą w odprawianiu posługi? W NATO na które bez przerwy powołują się politycy gdy idzie o wyjaśnienie obecności naszych wojsk w Iraku czy Afganistanie jeden kapelan przypada na 1000 żołnierzy. W Polsce natomiast na 631. Skąd taka rozrzutność? Nastolatek gdy zapragnie związać swoją przyszłość z armią musi odbyć kilkuletnie studia wojskowe. Kapelan otrzymuje stopień oficerski po trzymiesięcznym przeszkoleniu i zdaniu egzaminu, w dodatku może sobie łaskawie wybrać czy chce być „pasterzem” w wojsku lądowym, w lotnictwie czy marynarce wojennej!. Kapelani, mimo że nie ponoszą odpowiedzialności i ryzyka związanego ze służbą wojskową(widział ktoś tak poza tym pełniącego służbę oficera dyżurnego w koloratce?) , oprócz kilkutysięcznej pensji posiadają pozostałe uprawnienia oficerów służby czynnej: prawo do emerytury po 15 latach służby, zakwaterowanie, świadczenia socjalno-bytowe i nawet ordynansa. Ba, zdarza się że nie ma już garnizonu, zlikwidowano jednostkę wojskową a kapelan ma się doskonale! W Żarach MON sponsoruje etat kapelana, jego rezydencję i wszystkie inne związane z tym koszta. Żyć nie umierać! 13 kilometrów dalej w Żaganiu urzęduje pułkownik w koloratce z dwoma wikarymi, kapitanem i porucznikiem... Skoro stać nas na taką rozrzutność to nie dziwi już że były biskup polowy WP Sławoj Leszek Głódź emeryturkę i odprawkę otrzymał po 13 latach, spowiednik byłego prezydenta RP Lecha Wałęsy pobiera emeryturę wojskową gdyż w stan spoczynku odszedł w stopniu pułkownika. Ciekaw jestem ilu z obradujących w Przemyślu biskupów posiada cichcem nadane stopnie wojskowe?


Zachowania status quo a nawet zwiększenia przywilejów dla Kościoła chce twór o nazwie Ruch Odparcia Palikota. To klerykalna zbieranina dewotów pod przywództwem szkalującego tytuł profesora niejakiego Adama Wielomskiego. To pan który chciałby za pomocą stosownych ustaw usankcjonować ultramontanizm czyli podporządkowanie polityki lokalnych kościołów rzymskokatolickich różnych krajów decyzjom papieża. W podtekście świeckim od decyzji powszechnego rzekomo Kościoła który tworzą wierni wek! Wielomski jest zagorzałym zwolennikiem monarchii co nie przeszkadzało mu startować z listy PiS i UPR do jak najbardziej demokratycznych instytucji ( bez powodzenia),bardzo nie podoba mi się panujący w Polsce ustrój i obyczaje, a już w panikę wpędził go wyborczy wynik Ruchu Poparcia Palikota! Zamarzył sobie pan monarchista że jego powołaniem od teraz będzie zwalczanie nie tyle konkretnych osób, co głoszonych przez ruch palikotystyczny skrajnie lewicowych, antychrześcijańskich i antyklerykalnych idei, zmierzających do unicestwienia cywilizacji chrześcijańskiej w Polsce, a jego ROP wypowiada Januszowi Palikotowi totalną wojnę na śmierć i życie! Nie wiem czy to groźba czy nastąpiło przedawkowanie kadzidła zmieszanego z wodą święconą ale stosowne organy ścigania z pewnością zajmą się delikwentem który jak najszybciej powinien udać się do dobrego ortopedy. Podleczyć nogi… Dzielnie wspierać go zamierza były poseł PiS, Kazimierz Smoliński, o którego istnieniu nie słyszałem po dziś dzień. Widocznie były poseł był tak zajęty robotą! Otóż umyślił on sobie powołanie do życia instytutu który zajmie się monitorowaniem przypadków naruszania uczuć religijnych i znieważania symboli religijnych. Co to są uczucia religijne Kaźmirz nie wyjaśnił, znieważaniem z pewnością będzie próba zdjęcia krzyża katolickiego z sali posiedzeń Sejmu. Dla takiego pana krzyż więcej znaczy niż godło polskie i flaga, bez krzyża w Sejmie nie ma dla niego niepodległości, Kościół był i jest ostoją polskości i takie tam bajeczki. Przemilczał ex poseł kto miałby sfinansować ów instytut : Kościół, Rydzyk, sam zainteresowany czy może bogate Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego które grosza nie skąpi na skrajnie klerykalne inicjatywy takie jak „Fronda” ? Cóż, dżentelmeni o pieniądzach nie rozmawiają… Skoro Kościół rzekomo jest autonomiczny- co jest bzdurą bo autonomia to przede wszystkim niezależność finansowa a Polska łoży na jego utrzymanie- i zamierza poprzez tępych dewotów ścigać "bluźnierców" to zadaję pytanie: dlaczego Polaków ma obowiązywać prawo kanoniczne które dotyczy jedynie Kościoła i katolików? Nie raz i nie dwa można było zaobserwować obłudę kleru: co i rusz powtarzają że Państwo nie ma prawa mieszać się w sprawy Kościoła i jego autonomię, jednak „bluźnierców” ścigać ma świecki prokurator, sądzić świecki jak najbardziej sąd! Alby rybka albo pipka panowie biskupi! Nie będzie tak że prawem polskim będziecie zasłaniali się wtedy kiedy wam to będzie wygodne, innym razem zaś kanonicznym. Widać Kościół cierpi na brak kadr przygotowanych na stawienie czoła postępującej laicyzacji i powstrzymaniu kroczeniu społeczeństwa do świeckiego państwa skoro nawet nie odciął się od ROP czy Smolińskiego. Widać za bardzo zajęci się dowodzeniem że usuwanie religii ze sfery publicznej jest niezgodne z Konstytucją. Zgodne jest walenie po sto razy o 7 a nieraz i o 6 rano? Włóczenie się procesjami i blokowanie ulic, jezdni i dróg? Nie protestowali panowie biskupi kiedy w lutym br. w sali obrad szczecińskiej Rady Miasta obok krzyża rzymskokatolickiego zawisły symbole innych religii (Gwiazda Dawida, Półksiężyc i Krzyż Prawosławny) oraz symbol ateizmu zawieszone przez ludzi Palikota. Po piętnastu minutach radny PO Jerzy Sieńko dowieszone symbole zrzucił na ziemię. Biskupi nie wymachiwali wtedy Konstytucją…

Dziś, po latach niebytu w parlamencie Leszek Miller wybrany na posła przez ogarniętych amnezją kpił sobie że kierowane przez niego SLD nigdy nie chciało krzyża w Sejmie, partia nigdy nie ulegała Kościołowi z klerem i w ogóle się nie bratała. Panie premierze, przypomnę jedynie pańskie własne słowa :”Kiedy tak patrzę na pana to szczęśliwym ze od innej małpy jestem”. Mówi to poseł lewicy który jako premier śpieszył do prałata Jankowskiego by osobiście zapewniać go o przyznaniu koncesji na wydobycie bursztynu, premier który jak skończył każdy widział. Posłowie partii z ramienia której Miller wystartował do Sejmu przyłożyli ręki do tego by rok 2012 uchwałą Sejmu obchodzony był jako rok ks. Piotra Skargi. To katolicki ksiądz czczony przez dewocję i klerykałów który uważał że należy bronić wiary a dopiero potem ojczyzny, był przeciwnikiem jakichkolwiek nowinek religijnych, zwalczał najmniejsze nawet objawy w jego mniemaniu herezji, jego nienawiść do innowierców był wręcz chorobliwa ( uważał że należy przepędzić ich z Polski na cztery wiatry), liczyło się dla niego dobro Kościoła bez oglądania na los Polski. Jacy posłowie tacy patron… Mam nadzieję że poseł Leszek Miller wytknie to podczas pierwszego posiedzenia nowego Sejmu. A kler? „Łączymy się z wami w modlitwie, będziemy się modlić o Polskę”, bynajmniej nie za „co łaska”…

niedziela, 16 października 2011

Droga do normalności

Kościół katolicki cierpi na gwałtowny spadek tzw. powołań . Różne źródła wskazują na systematyczny, stopniowy spadek chętnych gotowych poświęcić życie by służyć zhierarchizowanej instytucji która coraz bardziej odwraca się od nauk Chrystusa. W ciągu ostatniego roku seminaria duchowne odnotowały 15% spadek liczby powołań do kapłaństwa, a liczba powołań do zakonu zmniejszyła się o ok. 25% . To wprowadza niepokój w umysły kościelnej wierchuszki tłumaczącej to sobie chwilową modą (?) na antyklerykalizm, niż demograficzny itp. Nie potrafią ocenić nastrojów społecznych i zdają się nie dostrzegać że archaiczna, autorytarna instytucja cieszy się coraz mniejszym zaufaniem. Pokazały to też ostatnie wybory parlamentarne kiedy to kościelna agitacja nie wystarczyła na wygraną Jarosława Kaczyńskiego. Mam jednak dla kleru dobre wieści, jest takie miejsce w Polsce w którym znajdą mnóstwo takich którzy rozminęli się z powołaniem. Adres: ul. Wiejska 4/6/8/ Warszawa.

Klerykałów w polskim Sejmie jest pod dostatkiem, cechy charakterystyczne tychże to kierowanie się nauką społeczną Kościoła katolickiego, są wśród nich rozwodnicy którzy wbrew tym naukom zawarli kolejny związek małżeński, ci którzy widzą Chrystusa królem Polski, za nic mają dobro kraju i jego mieszkańców, pilnie strzegą interesów Watykanu oraz kleru katolickiego itp. Listę ich przywar i cech charakterystycznych można długo ciągnąć. Histeria jaka z nich wyszła przy okazji dostania się do Sejmu Ruchu Poparcia Palikota dobitnie pokazuje ze towarzystwo wzajemnej adoracji nie bardzo wie jak się zachowywać więc.. życie chce oddać za katolicyzm. RPP wjechał do Sejmu głosząc idee państwa świeckiego w którym nie ma dominującej i uprzywilejowanej religii, nie ma panoszącego się i wpływającego na kształt ustaw kleru. Postulat Janusza Palikota by usunąć z sali sejmowej krzyż katolicki zaszokował posłuszną klerowi prawicę i „lewicę” a przynajmniej to co z niej zostało. Jeśli to kiedykolwiek była lewica… Klerykałowie zawyli z rozpaczy! Pokazali że mają gdzieś Konstytucję RP ( jej art. 8 stanowi iż Konstytucja jest najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej, nie tradycja czy jakiś tam konkordat!) która posiada art. 25 który mówi m.in. że „Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. Spotkałem się z interpretacją tego przepisu, z którą się zgadzam, że zawieszający przed laty krzyż na ścianie sejmowej poseł Feliks Wójcik nie mógł tego uczynić bo stał się stroną, nie zachował neutralności i bezstronności. Milczeli wtedy posłowie, milczał kler, milczał Kościół. Nikt nie krzyczał że podpity poseł dzierżący krzyż w niepewnej dłoni, pod osłoną nocy zawiesza symbol religii katolickiej w budynku w którym uchwala się prawo obrażając ich uczucia religijne! Dziś Ryszard Czarnecki, polityczny kameleon, dowodzi że… krzyż nie jest jedynie symbolem religii, krzyż wg europosła jest symbolem patriotyzmu!!! Gdzie on wyczytał te brednie które usiłuje na serio głosić? Sądziłem że Rysiu nie potrafi już bardziej się ośmieszyć a tu niespodzianka, widać niektórzy mają wprost nieograniczone pokłady idiotyzmu… Inny Rysio, Kalisz, który próbował puszczać oko do RPP podczas kongresu założycielskiego prócz lamentów że jako poseł mało zarabia stwierdził ze wzruszeniem ramion że krzyż katolicki w sali posiedzeń Sejmu wcale mu nie przeszkadza, przyzwyczaił się do niego. Przyzwyczai się pan poseł i do braku krzyża. Sejmowy i klubowy kolega chudego Rysia, Jerzy Wenderlich, popiskuje że nie obchodzi go co uczyni dewot z Biłgoraja czyli Janusz Palikot. Ciekaw jestem co musi się jeszcze wydarzyć by politycy SLD zrozumieli co było przyczyną porażki w ostatnich wyborach? Wojciech Olejniczak w którym nie wiedzieć czemu widzi się tego który odrodzi SLD na serio twierdzi że nie Palikot zawiesił krzyż więc nie on go będzie zdejmował. Co za naiwne podejście naiwnego polityka! Jeszcze dalej zabrnął Tomasz Nałęcz opowiadający historie dziwnej treści jakoby krzyż był symbolem polskości… Jeśli ma pan, panie profesorze, polskość made In Krakowskie Przedmieście, 11 listopada czy 13 grudnia oraz polskość w wykonaniu Kaczyńskiego to byłbym skłonny nawet się zgodzić. Nie jest mi znane obecne stanowisko szefa SLD, Grzegorza Napieralskiego, co do krzyża ale dziś nie interesuje mnie on, jego formacja i jej przyszłość. Jeśli ja, potencjalny wyborca, bombarduję pytaniami posłów SLD gdzie jest obiecana białą księga o nadużyciach Kościoła katolickiego w Polsce po czym otrzymuję różne odpowiedzi: że opublikowana została, że zostanie wydana przed wyborami, oraz że… poseł nie zna sprawy! Mam prawo czuć że ktoś z kogoś chciał zrobić głupka tyle że zrobili głupków z samych siebie. Taka to lewica. SLD; Sojusz Ledwo Dyszy.


Zabawnie wygląda podejście do spraw światopoglądowych posłów prawicy. Kiedy lewica podnosiła postulaty świeckości, aborcji czy nauki religii w szkołach katoprawica wrzeszczała że są to tematy nieistotne, drugiej a może i trzeciej kategorii. Tematy zastępcze. Tymczasem z tych samych usiłują czynić priorytety. Oto Jarosław Kaczyński i jego ministranci z PiS namawiają do przyjęcia uchwały która obroni krzyż w Sejmie. Okazuje się że co miało być rzekomo tematem zastępczym dziś jest dla prawicy najważniejszym tematem… Donald Tusk próbuje hamować Janusza Palikota ale, mówiąc wprost, może mu naskoczyć. Palikotowi nie pogrozi paluszkiem biskup, nie wezwie go na dywanik prymas, nie wpłynie na niego premier czy prezydent. Siłą Palikota są antyklerykalni wyborcy i to nie tylko ci którzy głosowali na RPP. Antyklerykałów jest zdecydowanie więcej, nierzadko są to praktykujący katolicy ale mający dość poczynań kleru. Z nimi będzie obawiał się konfrontacji poseł Eugeniusz Kłopotek ( nie raczył odpisać na mego maila pan hrabia) który pręży muskuły grożąc że ścięgnie wspinającego się po drabinie Palikota który rzekomo zajmuje się mało istotnymi sprawami a te ważne przechodzą bokiem. Zadziwiające, zawsze sądziłem- i nadal tak będę sądził- ze sprawami istotnymi dla państwa zajmuje się premier i rząd a nie debiutant w parlamencie! Oj, gubią się, gubią posłowie w swoich wykrętnych tłumaczeniach. Donald Tusk jest w kropce, nie bardzo wie co z tym fantem zrobić: z jednej strony przed laty jeszcze w KLD optował za rozdziałem Państwa i Kościoła, z drugiej na potrzeby wyborów po latach związku cywilnego usankcjonował go w kościele. Premier zdaje się przyglądać nastrojom w partii zastanawiając się na kogo postawić: na konserwatywne i klerykalne skrzydło czy też na to liberalne światopoglądowo. Klerykałowie, w tym wicemarszałek Stefan Niesiołowski, plotą bzdury by Palikot się nie mądrzył a krzyż to może ściągać jak uzyska w wyborach 90% poparcia. Ha! Kierując się ta logiką, a raczej jej brakiem, wydawać by się mogło że symbol religijny zawiesił poseł z partii która miała przeogromne społeczne poparcie. Tymczasem uczynił to poseł w 1997 który dostał się do Sejmu z ramienia AWS która uzyskała raptem 33,8% poparcia, za 4 lata zaś wypadła z Sejmu! By było śmieszniej: zdewociały pan poseł nigdy już do Sejmu, Senatu czy Europarlamentu nie został wybrany. Nie zaufali mu nawet Polacy- katolicy. Na otarcie łez został przed kilkoma laty odznaczony za… wybitne zasługi w działalności na rzecz przemian demokratycznych w Polsce! Pan Wójcik znalazł godnych naśladowców w osobach Gowina, Niesiołowskiego czy Kaczyńskiego którzy chcą izolować Janusza Palikota. Oto demokracja kościelna! W jaki sposób chcą to czynić? Nie będą wymawiali jego nazwiska, nazwy partii, będą wyłączali mikrofon podczas wystąpień sejmowych posłów Ruchu?

PiS jak lew bronić zamierza krzyża. Nie udało się z tym na Krakowskim Przedmieściu, nie uda się i z tym wiszącym w Sejmie. Dla nich koniec państwa klerykalnego oznacza ich koniec, ludzie ci nie potrafią zdobywać wyborców inaczej jak za pośrednictwem Kościoła, Radia Maryja i kleru. Nie będzie tematów klerykalnych, będzie świeckie państwo to nie będzie PiS-u, klerykalnych publicystów, runie ich świat z takim mozołem przez lata budowany. Do czego potrzebny w polskim Sejmie krzyż? Przydałby się pod nim napis : ”Teren oznaczony, to nasze” i podpis: Kościół katolicki. Panowie posłowie nie potrafiący pracować i żyć bez widoku krzyża niech wyjaśnią więc dlaczego nie związali swego życia z instytucją Kościoła katolickiego? Nie raz i nie dwa żartowałem że w parlamencie obrady winno rozpoczynać nie postukiwanie laską marszałkowską lecz walenie w dzwony których, o dziwo, jeszcze tam nie zamontowano! Przecież, wg słów jednego z księży, normalny Polak powinien na dźwięk dzwonów czuć radość i ekstazę… Politycy nie znają świeckiego państwa, nie chcą go i nie rozumieją. Dla nich takie państwo to miniony ustrój którym z coraz mniejszą skutecznością straszą wyborców. A ci tacy ciemni, jak wydawało się Jackowi Kurskiemu, wcale nie są. Bez kłopotu można zapoznać się z ustrojem krajów w którym Kościół katolicki jest instytucją jakich wiele, bez przywilejów, z normalnymi podatkami, bez statusu świętej krowy i bezkarnych księży. W Polsce wmawia się że każdy musi posiadać autorytet i że jest nim oczywiście papież Jan Paweł II. Czekam na histeryczne krzyki prawicy że w Sejmie przemawiał papież, że większość posłów to katolicy itp. Kler oczywiście będzie starał się ugrać swoje wspierając swe sługi. Za kolejne przywileje które będzie chciał otrzymać. Większość wysokich kościelnych hierarchów to ludzie wywodzący się z dołów społecznych, z zapadłych wsi gdzie religia katolicka była jedna i jedyna, nie znano innych postaw, zachowań i światopoglądu. Do dziś wielu dostojników żyje tym co wynieśli z czasów swego dzieciństwa i okresu dojrzewania. To mentalność polskiej, zapadłej kruchty bojącej się życia, nowoczesności, postępu. Ludzie ci uciekli do Kościoła z biedy, dla poprawy statusu materialnego, nie mając żadnego pomysłu na życie. Dziś żyją na koszt państwa i opowiadają bajki o nowoczesności, sprawiedliwości i tradycji. Ciekaw jestem co będzie następnym krokiem tych panów? Wezwanie do uchwały o obronie konkordatu, Funduszu Kościelnego, może księży pedofilów bo temat ten jest skrzętnie pomijany prze media? Chociaż… o tych ostatnich nie przystoi dyskutować w Sejmie pod krzyżem wiszącym za plecami…

Kler obradował w Przemyślu, zajął stanowisko wobec RPP. Uśmiałem się kiedy panowie z Episkopatu oznajmili że demokracja jest najlepszym systemem bo można głosować na kogo się chce. I mówią to osobnicy którzy należą do ściśle zhierarchizowanej instytucji! Jakże to obłudne słowa, podobnie jak puszący się Józef Michalik mówiący jak to niewygodnie się niektórym żyje w demokracji. Zapomniał pan dodać, biskupie, w klerykalnej demokracji. Jeśli kompromituje się Palikot to jak nazwać postawę Michalika który nawoływał że katolik głosuje na katolika, żyd na żyda, ateista na ateistę ale jak przyszło co do czego to Kościół brał pieniądze od wszystkich? Nic dziwnego, skoro łże się bezczelnie o ideologii nienawiści która jakoby towarzyszy RPP… Jeśli to jest nienawiść to wolę ją po stokroć od miłości która wręcz bije od katolików z Krakowskiego Przedmieścia.

Jeden z przychylnych klerowi publicystów podsumował na kolanach że największym ciosem dla Janusza Palikota będzie ignorowanie go przez prawicę jak i kler. Ciekaw jestem jak tego zamierzają dokonać, ignorancja przyśpieszy jedynie drogę do normalnego, świeckiego państwa. Ten i ów krzyczy że dotarła do Polski cywilizacja śmierci. To prawda, od lat wisi w Sejmie krzyż przedstawiający umęczonego człowieka. Życie… Może wywieśmy tam inny, przedstawiający poczęcie krzyż?

krzyż