środa, 9 stycznia 2013

Komisja Majątkowa, oszustwo prawie doskonałe cz.2

Krakowski sąd nie zgodził się na umorzenie postępowania wobec pięciu byłych członków Komisji Majątkowej oskarżonych o nieprawidłowości przy zwrocie Kościołowi ziemi za mienie zagarnięte w czasach PRL. Proces rozpocznie się 11 lutego. Na ławie oskarżonych zasiądą: ks. Mirosław P., główny ekonom archidiecezji katowickiej, a zarazem wieloletni były współprzewodniczący Komisji, oraz sześciu byłych członków Komisji, w tym Rajmund J., były szef gabinetu politycznego Ludwika Dorna, ministra spraw wewnętrznych za czasów rządów PiS, oraz Marek P., były oficer SB, który reprezentował przed Komisją interesy instytucji kościelnych. Zarzuty: korupcja, poświadczenie nieprawdy w dokumentach oraz działanie na szkodę skarbu państwa. Obrońcy oskarżonych dowodzili, że oskarżeni jako członkowie Komisji Majątkowej w świetle prawa nie byli funkcjonariuszami publicznymi i w zakresie obowiązków nie mieli obowiązku dbania o sprawy majątkowe Skarbu Państwa. Żaden z oskarżonych nie pofatygował się do sądu. Mieli ważniejsze sprawy na mieście, ma nadzieję, że nie gościli na otrzęsinach w którejś ze szkół katolickich... Nie było żadnych norm prawnych, które nakazywały członkom dbanie o majątek skarbu państwa - podkreślał mecenas Michał Klimaszewski, obrońca ekonoma diecezji katowickiej. Ważniejszy był interes Kościoła, co tam jakaś Polska! Mecenas zhańbił zawód adwokata, kiedy dodał, że akt oskarżenia jest tworem wyjątkowym, który został podchwycony przez "mainstreamowe media”. Jeszcze chwila, a oberwie się szefom publicznych mediów, że sprawę Komisji nagłośnili!

O Komisji Majątkowej napisano i powiedziano dużo, jej działalność starannie ukrywano przed Polakami. Tygodnik Romana Kotlińskiego "Fakty i Mity" zbadał działalność Komisji od a do zet. Sąd kapturowy, od którego nie było odwołań ( w świetle polskiego prawa rzecz niebywała!), działał bezkarnie od 1989 roku. Komisja działała tak gorliwie, że zwróciła Kościołowi więcej ziem, niż miał on przed wybuchem drugiej wojny światowej. Ba, parafie i zakony złożyły do Komisji 3063 wnioski, ta zaś rozpatrzyła… 3593! Nie ma szans na sprawdzenie dokumentacji, ponieważ była ona prowadzona niechlujnie, nie było rejestru roszczeń i zadośćuczynień. Oczywiście w księgach parafialnych, zakonnych i innych wszystko jest skrupulatnie notowane, ale proszę wskazać mi odważnego z rządu, który wystąpiłby wnioskiem o przejrzenie tych archiwów?

Dziś wiadomo już, że niektóre wnioski Komisja rozpatrywała po kilkanaście razy. Pozytywnie. Piętnaście razy występowała pewne osoba po rekompensatę za utracone mienie i je otrzymywała… Tak oślepiająco działała na członków Komisji sutanna! Przy okazji: co i rusz mówi się, że parlamentarzyści, szefowie spółek Skarbu Państwa i im podobni muszą mieć odpowiednio wysokie wynagrodzenie, by nie ulegać korupcji, gdyż ta nie będzie im się opłacała. W przypadku członków Komisji Majątkowej nie miało to, jak się okazuje, zastosowania. Jej członkowie zarabiali niemało. Dziś krzyczą katoprawicowcy, że nie można sądzić nikogo z tego gremium, na życzenie biskupów rozwiązanego sprawnie przez Donalda Tuska, bo nie mieli statusu funkcjonariuszy publicznych, choć wynagrodzenie płaciło im państwo, a nie Kościół….

Podczas procesu świadkowie w sutannach odpowiedzą na pytania dotyczące ich współpracy z Markiem P., byłym oficerem SB. Gdzieś umknął watek biskupa płockiego, Libery i jego siostrzenicy, której nazwisko przewijało się przy okazji handlu gruntami, odzyskanymi za sprawą Komisji. Biedna jak mysz kościelna wysupłała jednak skromne kilkaset tysięcy na grunt, który sprzedała z zyskiem dla rodziny D., z którą pan biskup pozostawał w doskonałych relacjach towarzysko- biznesowych."Bądź, bracie i siostro, przyjacielem kapłanów - Jeśli coś złego usłyszysz o księdzu, to nie ciesz się, to nie przekazuj dalej", to credo pana biskupa. Mnie ciekawi, dlaczego Kościół i jego słudzy z katoprawicy tak piętnują b. SB-ków, a nie przeszkadzała im postać byłego bezpiecznika, który doznał nagłego nawrócenia? Bardziej niż pewny staje się scenariusz, który przewidywałem: sprawie ukręci się łeb, a winnego, kozła ofiarnego, się znajdzie. Są naciski, by sąd zajął się tylko wątkiem Marka P., który miał rzekomo oszukiwać parafie i zakony, dla których pracował. CBA w 2011 roku zleciło przeprowadzenie ekspertyz, wyniki których wprawiły w osłupienie: zarzutów korupcji nie da się postawić osobom duchownym! To taka prawda jak to, że księżą żyją w celibacie! Mniej więcej dwa lata temu CBA poinformowało, że działalność Komisji jest niejasna i niekorzystna dla Polski. SLD, kiedy rządził krajem, nie kiwnął palcem u lewej nogi, by zakończyć działalność złodziejskiej Komisji, a była ku temu okazja, choćby przy okazji naszego akcesu w struktury unijne. Dwie kadencje u władzy dla bojaźliwego SLD nie wystarczyły,. tematów związanych z Kościołem nie podejmowano. Dopiero w 2008 roku Klub Lewicy, mający znikomą siłę w Sejmie, zaskarżył ustawę regulującą działalność komisji do Trybunału Konstytucyjnego, kwestionując zasadność jej istnienia. Dlaczego tak późno, dlaczego nie uczyniono tego, kiedy SLD miał pełnię władzy i lewicowego polityka w Pałacu Prezydenckim, nie wyjaśniono.

Sędziowie w swojej sprawie: tajne, klerykalne gremium, lekceważące interes lokalnych społeczeństw, specjalizująca się w zaniżaniu wycen gruntów miało się świetnie. Mam podejrzenia, że oskarżonym włos z głowy nie spadnie, poza b. oficerem SB oczywiście. Jak to jest: przedawniają się sprawki komuchów z Komisji Majątkowej, przedawniają się ich czyny, a nigdy nie przedawniają sie roszczenia Kościoła wobec państwa? Jeśli oskarżeni zostaną skazani i sąd wyda wyroki skazujące, ruszy lawina procesów, w których samorządy, ograbione przez Komisję, będą składały pozwy. Nie, nie przeciwko Kościołowi, lecz przeciwko państwu! Bo Kościół, jak twierdzi niejaki Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej, nie ma nic, bo wszystko oddaje społeczeństwu. Połowiczną rację ma prof. Joanna Senyszyn, która twierdzi, że dzień bez kłamstwa jest dla biskupów katolickich dniem straconym. Dzień udany jest wtedy, kiedy łzą biskupi i ich świeccy pomagierzy.

Donald Tusk, gdyby rzeczywiście przed klerem nie klękał, ma niepowtarzalną szansę na zakończenie sobiepaństwa kleru i Kościoła katolickiego. Nachapaliście się panowie biskupi, więc odcinamy kran z polskimi pieniędzmi. Marzenie! Premier nie wypowie konkordatu, nie zaprzestanie finansowania uczelni katolickich, nie zlikwiduje komisji wspólnych rządu i episkopatu, nie wycofa religii ze szkół, nie cofnie przywilejów kościelnym biznesom, nie zaprzestanie finansowania składek ZUS kleru. nie zrobi nic, by nie urazić biskupów. Jeszcze się obraża i nie będą wpadali na pokropek, bądź na spotkanie opłatkowe do Sejmu…

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

1 komentarz: