sobota, 19 stycznia 2013

Konstruktywny pisowski matrix

Śmierć Jadwigi Kaczyńskiej nie zakończy idiotycznej polityki jej syna Jarosława, otworzy jedynie nowy, bardziej szalony i głupi rozdział w wykonaniu szefa PiS. Środowisko propisowskie uwielbia bohaterów post mortem, usiłuje przedstawiać swój punkt widzenia jako zdanie całej Polski. Antoni Macierewicz, któremu nie wystarcza kłamstwo o „zamachu” smoleńskim, podsunął mediom inne. Takie mianowicie, że śmierć Jadwigi Kaczyńskiej jest wielką stratą dla wszystkich Polaków. Większego kłamstwa próżno szukać, gdyż koniec żywota tej pani dla większość Polaków jest zwykłą wiadomością, równą takiej, że znaleziono zamarzniętego bezdomnego. Uczciwość i zdrowy rozsądek są obce Macierewiczowi, zaś pobożnych życzeń w nim nadmiar. Inny as, PiS-mak, ośmieszył się po raz wtóry, kiedy oznajmił, że odeszła matka legendarnego prezydenta Polski. Za chwilę dowiem się, że przez płot stoczni gdańskiej skakał rzeczywiście Lech, ale nie Wałęsa, lecz Kaczyński!

Dwa dni po pogrzebie seniorki rodu PiS ma głosować nad konstruktywnym votum nieufności dla rządu Donalda Tuska. Jeśli żałobnicy nie schleją się w środę na pisowskiej stypie i będą w stanie dotrzeć do Sejmu w postaci zbliżonej do pionu… Zwykłe votum tym się różni od konstruktywnego, że to ostatnie jest autorstwa PiS. Bo tylko PiS, w mniemaniu tuzów tej partii, jest alternatywą dla rządu, koalicji i PO. Niejaki (i nijaki) Gliński, „apolityczny” kandydat na premiera „patriotycznego” rządu PiS, aż przebiera nogami, by dorwać się do władzy! Co prawda kierowany byłby przez Jarosława Kaczyńskiego, ale kto by tam na skrajnej prawicy martwiłby się takimi szczegółami? Pajacowaty profesor, obiekt kpin, drwin, śmichów i chichów blogerskiej braci, rozbawił i mnie, kiedy ogłosił z miną zbawcy, że w JEGO rządzie znajdą się i kobiety, choć w mniejszości. Szkoda mi czasu na tego pana, marionetkę w rękach Kaczyńskiego, który wyręcza się swoimi podnóżkami, sam wstydząc się/bojąc zabierać głos w kluczowych sprawach. On potrafi w nieskończoność ciągnąć fantazyjne wątki „zamachu” smoleńskiego.

231 posłów musiałoby zagłosować przeciwko rządowi, by sen Kaczyńskiego się ziścił. PO ma 206 szabel w Sejmie; by czuć się pewnie, Tusk usiałby mieć 231 posłów, a więc połowę Sejmu plus jednego posła. Wtedy inicjatywy PiS mógłby komentować szyderczym śmiechem. Gdyby miał odrobinę złośliwości Janusza Palikota i umiejętność ciętego ripostowania jak Leszek Miller, już dawno temu rozłożyłby Kaczyńskiego na łopatki. Tusk obrał inną taktykę, woli tolerować prezesa PiS, pokazując go jako opętanego szaleństwem nieobliczalnego populistę, mamiącego wyborców wizją „zamachu” smoleńskiego. Wygodnie jest stroić się w piórka obrońcy Polski przed politycznym szaleństwem.

Rzut oka na partie i ilość posłów zasiadających w Sejmie:
206 posłów PO
138 PiS
43 RP
29 PSL
25 SLD
17 SP
oraz dwóch posłów niezrzeszonych.

Nie chodzi o odwołanie rządu, co to, to nie. Szopka Kaczyńskiego z „apolitycznym” fachowcem to zasłona dymna, nikt nie postawi nawet nie na czarnego konia, lecz człapiącego wałacha. Doradcy Jarosława Kaczyńskiego najwidoczniej przekonali swego szefa, że koalicja PO- PSL nie jest nawet małżeństwem z rozsądku. Upewniają ich w tym sondaże zaufania o partii politycznych, rządu i premiera, w których Tusk nie wypada najlepiej. To jednak broń obosieczna, bo ci sami ludzie machnięciem ręki komentują sondaże, w których PiS dużo traci do Platformy. Chodzi tylko o ty, by rzucić karty na stół i powiedzieć Tuskowi: sprawdzam! Kaczyński nie wie, ilu posłów opozycji zagłosuje przeciwko rządowi, ale bardzo chciałby się dowiedzieć. Nowy szef PSL, Janusz Piechociński, zastąpił Waldemara Pawlaka m.in. i z tego powodu, że pierwszy strażak nie oponował, kiedy premier podejmował decyzje uderzające i osłabiające chłopską partię po tzw. aferze taśmowej. Piechociński zdaje się być politykiem, który jest w stanie postawić się Tuskowi, a Kaczyński marzy, by koalicjant zagłosował przeciwko rządowi, którzy współtworzy. Jeśli tak by się stało, to PSL, którego szef kompromituje się, szukając poparcia dla swej partii wśród radiomaryjnego środowiska i samego Rydzyka, byłby naturalnym koalicjantem dla PiS, bo nie jest nim Solidarna Polska Ziobry. Politycy z tej partii mają ciągle otwartą drogę do PiS, prócz Kurskiego, Kempy i samego prezesa. SP na pewno zagłosuje przeciwko rządowi, ale wcale nie jest pewne, jak zachowa się RP i SLD. Palikot, będący w ostrej opozycji do Tuska, nie zagłosuje zgodnie z wolą Kaczyńskiego, nie przyłoży ręki do jakiegoś marionetkowego „rządu autorskiego”. SLD? Tutaj też nic pewnego, tym bardziej, że w szeregach lewicy są posłowie, którym marzy się koalicja z PO.

Doradcy Kaczyńskiego liczą chyba na to, że mimo wszystko uda im się ugrać te 231 głosów. Zmobilizowali PSL? Niewykluczone. Dogadali się z posłami SP? Też możliwe. Skumali się z konserwatywnym skrzydłem PO? Może. Kaczyński po głosowaniu będzie wiedział, na kogo może liczyć, jak wygląda rozkład sił nie tylko przeciwnych Tuskowi, ale i sprzyjający jemu. Jego podnóżkom i doradcom sugerowałbym jednak, by nie cieszyli się przedwcześnie: jeśli wynik głosowania okaże się bardzo niekorzystny dla Kaczyńskiego i jego partii, mogą zostać przesunięci do drugiego, lub trzeciego szeregu potakiwaczy i kwakaczy. Do następnych wyborów parlamentarnych jest trochę czasu, zatem trzeba robić wszystko, by PiS Kaczyńskiego znalazł się albo poza Sejmem, albo w nic nie znaczącej opozycji.

Jeśli masz ochotę i czas, kliknij i wypromuj. Dzięki!

 

0 komentarze:

Prześlij komentarz